10 lutego 2023 przypada 83.
rocznica pierwszej deportacji Polaków na Sybir
Pomnik
Poległym i Pomordowanym na Wschodzie, Warszawa
Po zbrojnej agresji ZSRR
na Polskę 17 września 1939 r. i okupacji wojskowej
wschodnich terenów II Rzeczypospolitej przez Armię
Czerwoną i ustaleniu w dniu 28 września 1939 r.
przez III Rzeszę i ZSRR w zawartym w Moskwie pakcie
o granicach i przyjaźni niemiecko-sowieckiej linii
granicznej na okupowanych przez Wehrmacht i
Armię Czerwoną terenach Polski, Sowieci rozpoczęli
realizację planów depolonizacji Kresów Wschodnich
oraz sowietyzacji ludności przyłączonych do ZSRR
terenów Rzeczypospolitej. Pierwszych obywateli
polskich, blisko 55 000 uchodźców z centralnej i
zachodniej Polski, wysiedlono już w październiku
1939 r. Przesiedlono ich do wschodnich obwodów
Białoruskiej i Ukraińskiej SRR, w ramach tzw.
rozładowywania miast kresowych.
10 lutego 1940 roku rozpoczęła się pierwsza masowa
deportacja Polaków na Sybir prze NKWD. W głąb
Związku Sowieckiego wywieziono wtedy około 140 tys.
obywateli polskich. Wielu zmarło już w drodze,
tysiące nie wróciło nigdy do kraju. Wśród
deportowanych były głównie rodziny wojskowych,
urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze
wschodnich obszarów przedwojennej Polski.
Sowieci przeprowadzili cztery duże deportacje -
druga 13-14 Kwietnia 1940 roku, trzecia maj-lipiec
1940 r., a czwarta maj-czerwiec 1941 r. Szacuje się,
że Sowieci deportowali łącznie od 1,5 miliona do 2,5
miliona Polaków.
W związku z przypadającą rocznicą pierwszej
deportacji Polaków na Sybir, poniżej relacje
bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń, żyjących
w naszej Polonii Ottawskiej.
Edward
Olszówka <wedelchok@yahoo.com>
From: TERESA
MISZKIEL <tmiszkiel@rogers.com>
To: Edward Olszowka <wedelchok@yahoo.com>
Sent: Tuesday, January 31, 2023
Subject:
Teresa Miszkiel - wspomnienia
Prosze wybrac co sie nadaje
Teresa Miszkiel (z domu Gora)
----

Teresa
Miszkiel, Spotkanie Sybiraków, 30
września 2018
Ja,
tak jak i Ala Kuchcińska, mamy tylko
przebłyski z naszego dzieciństwa.
Moja rodzina przeniosla sie do Świecian w
1936 roku z Bielska. Moj Tatus kapitan Jan
Gora zostal przeniesiony z 3go Pulku
Strzelcow Podhalańskich do KOP’u (Korpus
Ochrony Pogranicza).
Chyba poznalismy sie przez rodzicow, bo moj
Tatus wynajal nasz dom tuz kolo Sadu
Grodzkiego, gdzie mieszkali Kuchcinscy.
Rodzice nasi spotykali sie na wspolnych
towarzyskich przyjeciach. Ojcowie w sezonie
chodzili na polowania na gluszce,
cietrzewie, lisy, wilki. Nie pamietam, czy
p. Kuchcinski upolowal wilka, bo memu ojcu
nigdy sie nie udalo.
Tak samo grali w brydza , moze dlatego obie
jestesmy zapalonymi “brydzystkami”.
Pamietam, ze chodzilam sie bawic lalkami do
Ali a Emilka karmila nas smakolykami.
Mieszkanie bylo z kaflowymi piecami I bardzo
wysokimi sufitami.
Wlasnie, jak Bolszewicy przyszli moja
Mamusia z p. Marysia i Emilka
schowaly mego Tatusia szable officerska za
piec w ich mieszkaniu. Jezeli Sad jeszcze
stoi w Swiecianach moze ona tam jeszcze
jest. Chyba nie chodzilysmy do tej samej
klasy, bo Ala jest rok mlodsza ode mnie. Ale
na Boze Narodzenie w 1938 roku moja
nauczycielka p. Gaillard urzadzala jaselka,
ja bylam aniolem a Ala sniezka (dalam Ali
zdjecie).
W czerwcu 1939 roku obydwie
przystapilismy do Komunii Sw. Krawcowa szyla
nam jednakowe sukienki a naszym braciom
Jerzykowi i Januszowie marynarskie ubranka.
(Ala tez ma te fotografie a takze swoja z
dedykacja dla mnie).
My, jako dzieci, nie zdawalismy sobie
sprawy, ze wojna nadchodzi. Zreszta,
przez caly czas dzieci nie zdawaly sobie
sprawy z ogromu nadchodzacej tragedii.
Mialysmy nasze Mamusie, ktore nas ochranialy
swoja troska.
Dwa dni przed wkroczeniem Bolszewikow moj
ojciec ze swoim pulkiem wymaszerowal na
wojne, ale nie doszli, bo zostali
internowani na Litwie (wtedy jeszcze Litwa
byla neutralnym panstwem). Dopiero rok
pozniej Rosjanie okupowali Litwe a
internowanych oficerow wywiezli do
Kozielska. To juz bylo po wymordowaniu
pierwszej grupy. Amnestia w czerwcu
uratowala ich i potem mogli dolaczyc do
Armii Generala Andersa, ktora formowala sie
w Rosji.
17 wrzesnia uslyszelismy ciezki szum czolgow
i ciezarowek, to Bolszewicy wkroczyli i
okupowali wschodnia czesc Polski.
W kilka dni potem, nie pamietam czy Rosjanie
wyrzucili p. Kuchcinskich z mieszkania, czy
oni sami zdecydowali go opuscic. Pamietam ze
przez kilka dni mieszkali u nas. Potem
znalezli skromny domek na peryferiach
miasta.
Niedlugo potem oficerowie radzieccy
zakwaterowali sie u nas, ale po niedlugim
czasie zagarneli cale mieszkanie. Na
szczescie udalo nam sie wynajac u jakis
Litwinow domek obok Kuchcinskich.
Pamietam ze w rocznice 11 listopada my
dzieci deklamowalismy wiersze dla bliskich,
po zaslonieciu wszyskich okien ciemnymi
kocami.
Tej zimy po szkole, ja, Ala, Jerzyk i Janusz
chodzilismy na niedalekie pagorki i
jezdzilismy na sankach, a czasami nasz pies
wilczur Zalma nas ciagnal.
10 lutego 1940 nastapily pierwsze wywozy
rodzin na Sybir.
Moja mamusia z nasza sluzaca Jadzia zaczely
suszyc chleb I zbierac go do worka. Potem
byl bardzo przydatny, gdy nas
wywozili.
13 kwietnia 1940 roku okolo 2giej w nocy
obudzilo nas stukanie karabinami do drzwi i
kazali nam sie pakowac, ale nie powiedzieli
dokad. Pamietam, ze Emilka, a moze p.
Marysia, przyszly nam pomagac, bo ich nie
zabierali. Dopiero nad ranem odkryli, ze
Kuchcinscy mieszkaja obok i ich tez zabrali.
Na stacji w Swiecianach bylo setki ludzi,
przewaznie matki z dziecmi, placz
niesamowity i balagan. Zapakowali nas do
wagonow towarowych, prycze drewniane, dziura
w podlodze jako ustep. Zaplombowali drzwi i
ruszylismy w nieznane. Kuchcinscy nie byli w
tym samym wagonie.
Po drodze pociag czasami stawal i dawali nam
jakas slona zupe i goraca wode “Kipiatok”.
Pamietam jeden raz okropna tragedie, synek
jednej pani poszedl za swoja potrzeba pod
pociag, ten nagle ruszyl i zabil dziecko. Co
za rozpacz matki.
Koncem maja dojechalismy do polnocnego
Kazachstanu. Wiem, ze bylismy na Sybirze
gdyz przez male okienko w wagonie
zobaczylismy, gdy przejezdzalismy Ural.
Podroz nasza trwala chyba przeszlo 3
tygodnie. Wysadzili nas w Bulajewo, a potem
jakies 30 kilometrow ciezarowkami do
kolchozu Woskresienka. Wyladowali nas w
jakiejs hali, kazali sie rejestrowac i
szukac mieszkania. Nie bylo nas duzo - tylko
kilka rodzin, i wtedy spotkalismy sie z
Kuchcinskimi.
Na koncu wioski mamusie nasze znalazly stara
chalupe z dwoma izbami, i tam wsrod szczurow
zamieszkalo 4 rodziny.
Pani Wojtkiewicz (nauczycielka z Podstaw
kolo Swiecian) z Manusia, Kornelem i Ligusia
(pamietam jak ona caly czas bila glowa w
sciane, teraz wiem ze byla Autistic).
Pani Adamiak (zona policjanta ze Swiecian) z
Krysia, Rysiem i Bogusiem.
Pani Marysia Kuchcinska z Alutka i Januszem
Moja mamusia Marysia Gora z Renia i
Jerzykiem.
My dzieci czesto bawilismy sie w palanta
albo “cowboys and Indians”. Czesto tez
musielismy isc do pobliskiego lasu,
aby nazbierac drzewa i zeby mozna bylo cos
ugotowac.
Panie pracowaly w kolchozie, ale musialy
wymieniac przywiezione rzeczy za chleb i
mleko.
Jednego razu wybuchl pozar w kominie pieca,
i cale szczescie ze chalupa sie nie spalila
a ugasili pozar, bo inaczej wszyskie nasze
mamusie bylyby zabrane do wiezienia.
(Ala ma kopie mego rysunku naszej chaty I
nasz adres na Sybirze).
Potem wszyscy musieli sie rozdzielic I
szukac jakiegos przytulku u tamtejszych
Rosjan. W tym czasie oni zaczeli nas
traktowac lepiej nie jak wrogow i “kulakow”.
Dzieci wszyskie chodzily do szkoly i
wiekszosc uczyla sie lepiej niz tubylcy.
Nawet jeden raz pokazalismy na scenie jak
sie tanczy krakowiaka.
Przez ten caly czas tak jak Emilka, tak i
nasza Jadzia przysyla nam paczki z jedzeniem
i ubraniem, tak ze mamusia mogla cos
wymieniac na chleb i mleko.
Wszyscy nie tracili nadziei ze przetrwamy i
codziennie wspolnie modlilismy sie i
odmawiali nowenny.
Na wiosne 1941 roku jednego dnia NKWD
zabralo wszyskie rodziny, ktore mialy dwoje
albo jedno dziecko i wywiezli nas na
poludnie Kazachstanu, gdzie nasze
mamusie pracowaly przy budowie i utrzymaniu
torow kolejowych na linii Akmolinsk (Astana)
- Kartaly.
(ja tutaj troche inaczej pamietam od Ali)
Tej wiosny i lata mieszkalismy w drewnianych
barakach, moze 20 osob. Jedna z pan
zostawala ze wszyskimi dziecmi a wszyskie
inne panie szly z kilofami i lopatami na
tory kolejowe. Jak budowa i naprawa torow
postepowala, to nas przenosili co kilka
kilometrow.
Naokolo nas byly stepy w dali
kazachskie wioski. Pamietam, ze codziennie
Kazach przyjezdzal do nas z beczka wody, bo
nie bylo nigdzie rzeki.
Tego lata nastapila amnestia. Moj Tatus nas
znalazl i przyjechal juz do nas w polskim
mundurze. Ale zaraz musial wracac do Tocka
do armii Andersa.
Ja, Ala i jeszcze jakies dziewczynki (nie
pamietam imion) chodzilysmy na tory
kolejowe aby zbierac wegiel do palenia.
Rozmawialysmy, co bedziemy robic, jak to
wszysko sie skonczy, wszyszy nigdy nie
tracili nadziei. Przyszla jesien i zimno,
potem snieg. Przeniesli nas do Isila i tam
mieszkalismy w namiotach, ktore byly wkopane
w ziemi i otoczone darnina dla ciepla. W
srodku byl okragly zelazny piecyk, na
ktorym gotowal kazdy co tylko mogl.
Moj brat Jerzyk piekl nam placki z maki i
wody. Po chleb stalo sie godzinami w
kolejkach.
Ta gehenna skonczyla sie dla nas koncem
listopada, bo moj ojciec przyslal swego
sierzanta, on wykupil caly wagon, ktory byl
dolaczny do pociagu jadacego do Tocka, gdzie
byla polska armia.
To byl ostatni raz gdy widzialam sie z
Alutka az do pazdziernika 1999 roku gdy
nastapilo nasze spotkanie.
Nasze drogi sie rozlaczyly, choc po
wyjezdzie z Rosji obie znalazlysmy sie w
Afryce tylko w innych obozach dla uchodzcow.
Ja bylam w Masindi, Uganda az do wyjazdu w
kwietniu 1948 roku do Anglii do ojca. Ala
byla w Lusace, a po wojnie zostala na zawsze
w Afryce.
Nie pamietam jak, ale nawiazalysmy kontakt
listowny przez caly czas i nawet jeszcze w
Anglii. Nasze mamusie bardzo czesto tez
pisywaly do siebie. Wiedzialam, ze Ala
wyszla za maz za Lolli Sussens i ma dwoch
synow.
W 1960 roku wyemigrowalam z moim mezem
Antkiem i dziecmi - Basia i Marianem - do
Kanady i kontakt z Ala sie urwal. Oni w
miedzyczasie opuscili Livingston.
Opacznosc Boska zżądzila, ze znow nastapil
kontakt.
Moj brat Jerzyk lato 1999 spedzal w Polsce
na wakacjach. Wlasnie wlaczyl telewizje i
zobaczyl program “Ala z buszu”. Od razu
poznal nazwisko Kuchcinska i podniecony
zadzwonil do mnie. Na drugi dzien, jego zona
Beata zatelefonowala do producenta tego
programu w telewizji i dostala od niego
telefon Ali w Afryce i przekazala mi.
Ja od razu zadzwonilam do Alutki, ona nie
chciala uwierzyc, ze to ja, to naprawde
trudne do uwierzenia. Od razu postanowilysmy
sie spotkac i w pazdzierniku 1999 ja i moj
maz Antos (Tony) polecielismy do
Afryki. I po 58 latach padlysmy sobie w
objecia.
Ala i Lolly przyjmowali nas jak
najserdeczniej.
W maju 2001 Ala i Lolly odwiedzili nas w
Kanadzie i razem mielismy wspanialy “cruise”
na Alaske.
(Ale to opowiadanie to zostawiam Ali, tylko
niech wspomni, ze prawie Lolly nie polecial
gdzie indziej!)
W pazdzierniku 2002 mysmy znow odwiedzili
Tshukudu. Ala i Lolly ze swoim przyjacielem
Quenton i synem Chris pokazali nam prawdziwa
Afryke, ktora oni tak bardzo kochaja.
Po tylu latach znalazlysmy sie i dziecinna
przyjazn przetrwala.
Teresa Miszkiel (z domu Gora)
tmiszkiel@rogers.com

Teresa Miszkiel, wakacje
2022
|
From: Rafal Pomian Przednowek
<bytheway@rogers.com>
To: Olszowka Edward <wedelchok@yahoo.com>
Subject: Opis przejść
wojennych Sybir i później
Zalaczam ktrotki opis
przejsc wojennych i potem.
Sybiracy lata 1940 – 50
Jesli ktos mysli, ze wydarzenia 80 lat
temu to stare dzieje i malo wazne teraz,
to sie grubo myli. Historia sie powtarza
na naszych oczach. Rosja zagarnia
samowolnie Wschodnia czesc Ukrainy i
wywozi ludzi w glab Rosji, bo sa wrogim
elementem narodowym. Tak samo robili w
latach czterdziestych jak wywozili Polakow
z kresow Polskich. Swiat nie reagowal
wtedy na wywozki kobiet i dzieci na
Syberie a wywiezli ponad milion Polakow.
Dzisiaj jest reakcja na napasc Rosji na
Ukraine, ale malo sie slyszy o masowym
wysiedlaniu ludzi.
Uwazam,ze taka rocznica jak Dzien Sybiraka
jest wazna, bo przypomina nam, ze historia
sie powtarza. Nie mozna wierzyc Rosji, bo
byla i jest zaborcza i perfidna.
Ja mialem 2 lata, moj brat Wojtek kilka
miesiecy, jak nas zabrali z mama z
pieknego miasta Lwowa, wywiezli w bydlecym
wagonie i wysadzili po dwoch tygodniach
koszmarnej jazdy w polu kolo zapadlej wsi
w Kazachstanie. Powod wywozki byl, ze moja
mama nauczycielka to wrogi element narodu.
To samo bylo z rodzina mojej przyszlej
zony, Krystyny, ktorej cala rodzine
wywiezli z okolic Wilna na Syberie. Powod
byl, ze mama Krysi byla pielegniarka w
szpitalu a wiec byla wrogim elementem
narodu!
Mysmy sie znalezli w kolchozie
Petropawlowka. Mama znalazla mieszkanie u
Kazakow, w zamian za jakies ubranie, ktore
przywiozla ze Lwowa i zamieszkalismy razem
z inna rodzina w jednej izbie. Nastala
glodowka, choroby i borykanie sie z
codziennym losem. Praca w kolchozie byla
wynagradzana chlebem i kartkami na
zywnosc, ktorej stale brakowalo. Jak ktos
nie pracowal, to nie mial co jesc. Ludzie
umierali z wycienczenia, chorob i glodu.
Rosjanie mowili naszym: prywykniesz,
prywykniesz, a jak nie prywykniesz to
padochniesz! Jakis rok po naszym pobycie
Wojtek dostal ospe wietrzna i zmarl. Mnie
z mama udalo sie przetrwac do amnestji dla
Polakow w roku 1942 i po trudnej podrozy
dostac sie do Armii Andersa, ktora
pomagala polskim rodzinom wydostac sie z
Rosji do Persji. Niestety, tylko okolo
osiemdziesiat tysiecy cywilow wydostalo
sie z Rosji a duza wiekszosc Polakow
zostala i dopiero po wojnie, ci ktorzy
przezyli mogli wrocic do Polski.
Mysmy sie znalezli w obozie dla uchodzcow,
najpierw w Persji, kolo Teheranu przez
kilka miesiecy, potem inny oboz w
Achwazie, gdzie dolaczyl do nas ojciec,
cudem ocalony w Rosji, i nastepnie okretem
do Afryki.
Obozy w Afryce byly głównie dla kobiet i
dzieci, bo mezczyzni byli na wojnie. Moj
oboz byl w Rodezji – dzisiejsze Zimbabwe.
Oboz byl dobrze zorganizowany: mielismy
polska szkole, szpital, kosciol,
harcerstwo, imprezy narodowe jak 3 Maj,
itd. Ja chodzilem do szkoly gdzie
nauczylem sie pisac i czytac po polsku.
Przeczytalem Koziolka Matolka kilka razy,
tak ze do dzisiaj pamietam niektore
kawalki na pamiec! Potem jeszcze czytalem
Sienkiewicza Trylogie, gdzie najbardziej
mi sie podobal pan Zagloba! Pod koniec
obozu w 1948 roku, zapisalem sie do
zuchow. Na ogniskach spiewalismy “Plonie
ognisko i szumia knieje..” a w kolo nas
byl busz afrykanski, gdzie czasami bylo
slychac ryk lwow na nocnych lowach. Na
jednej wycieczce w busz spotkalismy stado
malp. Druzynowy powiedzial nam – “nie
rzucajcie do nich kamieniami bo one
malpuja i zaczna rzucac na nas!".
Po wojnie rodzice mieli okropny czas z
decyzja co robic dalej? Niestety,
cale kresy Polski zostaly zagarniete przez
Rosje. Lwow i Wilno byly stracone, tak ze
ani moja rodzina ani Krysi rodzina nie
miala gdzie wracac po wojnie. W koncu
udalo sie nam dostac do Anglii. Rodzice
ciezko pracowali, zeby przetrwac. Ja
skonczylem studia, ozenilem sie z Krysia i
w 1966 roku emigrowalismy do Kanady.
Patrzac teraz, co sie dzieje na calym
swiecie, wydaje mi sie, ze Kanada jest
jednym z niewielu krajow, gdzie jest
stosunkowo dobrze, zeby przetrwac
nastajace trudne czasy. Wojna na Ukrainie
szczegolnie dotyka Polakow z kresow,
ktorzy pamietaja przejscia wojenne.
Uwazam, ze nalezy pomoc jak najbardziej
Ukrainie, zeby prztrwala, bo jak upadnie
to jest pewne, ze Rosja pojdzie dalej. Ta
wojna na Ukrainie ma moze jeden pozytywny
wynik, bo moze poprawic stosunki
polsko-ukrainskie, ktore nie byly tak
dobre przez wiele lat. Mamy wspolnego
wroga, wiec to daje nam szanse na lepsza
wspolna przyszlosc. To tylko bardzo krotki
opis co pamietam – bylem malym dzieckiem.
Dokladne dzieje Sybirakow mozna znalezc w
internecie. Doktor Google wszytko wie!
Rafał Przednowek
 | |