Piątek, 10 lutego 2023

Najstarszy na świecie polskojęzyczny biuletyn internetowy
1987 - 2023
Bardzo nieregularny


REDAKCJA i Prenumerata: Czesław Piasta redakcja@KomOTT.net
Niektóre numery archiwalne: http://www.KomOTT.net
https://www.facebook.com/KomunikatyOttawskie

Redakcja nie odpowiada za treść podawanych ogłoszeń oraz treści i opinie zamieszczone w listach czytelników. W sprawie listów proszę kontaktować się bezpośrednio z autorami.

The editorial office is not responsible for the content of advertisements, the content and opinions contained in the readers' letters. With regard to letters, please contact the authors directly.

Komunikaty Ottawskie na Facebook i Twitter

Chcesz mieć codzienny kontakt z Komunikatami Ottawskimi - odwiedzaj stronę
https://www.facebook.com/komunikaty.ottawskie - dołącz do friends lub kliknij na guzik "follow"

KO na Twitter:  https://twitter.com/Kom_OTT

UWAGA: Komunikaty Ottawskie są rozsyłane z wielu kont poczty e-mail z powodu ograniczeń ilości adresów e-mail, na które wysyłana jest poczta w ciągu doby.  Redakcja sprawdza dość nieregularnie pocztę zaadresowaną na adres inny niż redakcja@komott.net

Msza św. "na żywo" w Saint Hyacinth Parish Ottawa   
https://swjacek-tv.click2stream.com


W dzisiejszym wydaniu
 
- Pogoda dla Ottawy.
- Kalendarz Ottawski w skrócie
- Przychodzimy - Odchodzimy:  Andrzej Marek Skalski
- 10 lutego 2023 przypada 83. rocznica pierwszej deportacji Polaków na Sybir
- Zaproszenie na Walentynkową Kawiarenkę, sobota 18 luty 2023
- Tegoroczna nominacja do Oscara, polsko-włoski film "EO" w Bytowne Cinema
- CPC: "Is American Democracy in decline?"
       Wyjątkowy gość - Jan Jekielek z The Epoch Times!
- Komunikaty Parafii Św. Jacka Odrowąża w Ottawie.
- Wiadomości z Internetu.


Ogłaszaj się w Komunikatach Ottawskich
Wszystkie ogłoszenia są bezpłatne.
Imprezy, wydarzenia, nekrologi, usługi, itp.
Wyślij e-mail na adres: redakcja@komott.net

Dzisiejsze wydanie na stronie internetowej (kliknij na link): https://komott.net
Dla wielu osób może to być wygodniejsza forma czytania Komunikatów - sprawdź.
  


Pogoda dla Ottawy
https://weather.gc.ca/city/pages/on-118_metric_e.html


Poniżej pogoda z innej strony internetowej:
https://www.theweathernetwork.com/ca/14-day-weather-trend/ontario/ottawa



Kalendarz Ottawski w skrócie
  • Kawiarenka Walentynkowa w sali parafialnej Św. Jacka, sobota 18 luty 2023, godz. 18:00
  •  Polski film "EO" (w Polsce "IO") w Bytowne Cinema, Wed-Thu, 22 and 23 Feb 2023
  • "Is American Democracy in decline?" - Spotkanie z Janem Jekielkiem, czwartek, 23 lutego 2023, godz. 19:00 (7pm)
  •  Narty w Killington, Vermont - 11 do 17 marca 2023
  •  38 Konkurs Recytatorski FPwK, 23 kwietnia 2023, godz. 15:00 (3:00 pm)


Andrzej Marek Skalski
December 11, 1957 - January 28, 2023



Pamięci truckera Andrzeja Skalskiego 1957 – 2023



Zginął tragicznie polski trucker z Mississauga, z którym rozmawialiśmy rok temu w czasie protestu w Ottawie (Freedom Convoy 2022). Zginął w pracy 28 stycznia 2023, przygnieciony ładunkiem podczas załadunku swojej ciężarówki.

Msza żałobna w kościele Maksymiliana Kolbe w Mississauga w poniedziałek, 13 lutego 2023, o godz. 9:30.

Wsparcie pieniężne dla rodziny, na koszta pogrzebowe, można dokonać przez eTransfer na adres e-mail: KamilSkalski@yahoo.ca


Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie!
Niech spoczywa w Pokoju Wiecznym!

https://www.youtube.com/watch?v=iC3nuC5cDgI



It is with great sadness that we announce the death of Andrzej Marek Skalski (Mississauga, Ontario), who passed away on January 28, 2023, at the age of 65, leaving to mourn family and friends. Family and friends are welcome to leave their condolences on this memorial page and share them with the family.


 For anyone wishing to contribute to the funeral fund for Andrzej you may use the email for his son Kamil:
KamilSkalski@yahoo.ca


https://www.arbormemorial.ca/scott-mississauga/obituaries/andrzej-marek-skalski/98731




10 lutego 2023 przypada 83. rocznica pierwszej deportacji Polaków na Sybir

Pomnik Poległym i Pomordowanym na Wschodzie, Warszawa

Po zbrojnej agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. i okupacji wojskowej wschodnich terenów II Rzeczypospolitej przez Armię Czerwoną i ustaleniu w dniu 28 września 1939 r. przez III Rzeszę i ZSRR w zawartym w Moskwie pakcie o granicach i przyjaźni niemiecko-sowieckiej linii granicznej na okupowanych  przez Wehrmacht i Armię Czerwoną terenach Polski, Sowieci rozpoczęli realizację planów depolonizacji Kresów Wschodnich oraz sowietyzacji ludności przyłączonych do ZSRR terenów Rzeczypospolitej. Pierwszych obywateli polskich, blisko 55 000 uchodźców z centralnej i zachodniej Polski, wysiedlono już w październiku 1939 r. Przesiedlono ich do wschodnich obwodów Białoruskiej i Ukraińskiej SRR, w ramach tzw. rozładowywania miast kresowych.

10 lutego 1940 roku rozpoczęła się pierwsza masowa deportacja Polaków na Sybir prze NKWD. W głąb Związku Sowieckiego wywieziono wtedy około 140 tys. obywateli polskich. Wielu zmarło już w drodze, tysiące nie wróciło nigdy do kraju. Wśród deportowanych były głównie rodziny wojskowych, urzędników, pracowników służby leśnej i kolei ze wschodnich obszarów przedwojennej Polski.

Sowieci przeprowadzili cztery duże deportacje - druga 13-14 Kwietnia 1940 roku, trzecia maj-lipiec 1940 r., a czwarta maj-czerwiec 1941 r. Szacuje się, że Sowieci deportowali łącznie od 1,5 miliona do 2,5 miliona Polaków.

W związku z przypadającą rocznicą pierwszej deportacji Polaków na Sybir, poniżej relacje bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń, żyjących w naszej Polonii Ottawskiej.



Edward Olszówka <wedelchok@yahoo.com>

From: TERESA MISZKIEL <tmiszkiel@rogers.com>
To: Edward Olszowka <wedelchok@yahoo.com>
Sent: Tuesday, January 31, 2023
Subject: Teresa Miszkiel - wspomnienia

Prosze wybrac co sie nadaje
Teresa Miszkiel (z domu Gora)

---- 


Teresa Miszkiel, Spotkanie Sybiraków, 30 września 2018


Ja, tak jak i Ala Kuchcińska, mamy tylko przebłyski z naszego dzieciństwa.

Moja rodzina przeniosla sie do Świecian w 1936 roku z Bielska. Moj Tatus kapitan Jan Gora zostal przeniesiony z 3go Pulku Strzelcow Podhalańskich do KOP’u (Korpus Ochrony Pogranicza).

Chyba poznalismy sie przez rodzicow, bo moj Tatus wynajal nasz dom tuz kolo Sadu Grodzkiego, gdzie mieszkali Kuchcinscy.
Rodzice nasi spotykali sie na wspolnych towarzyskich przyjeciach. Ojcowie w sezonie chodzili na polowania na gluszce, cietrzewie, lisy, wilki. Nie pamietam, czy p. Kuchcinski upolowal wilka, bo memu ojcu nigdy sie nie udalo.

Tak samo grali w brydza , moze dlatego obie jestesmy zapalonymi “brydzystkami”.

Pamietam, ze chodzilam sie bawic lalkami do Ali a Emilka karmila nas smakolykami. Mieszkanie bylo z kaflowymi piecami I bardzo wysokimi sufitami.

Wlasnie, jak Bolszewicy przyszli moja Mamusia  z p. Marysia  i Emilka schowaly mego Tatusia szable officerska za piec w ich mieszkaniu. Jezeli Sad jeszcze stoi w Swiecianach moze ona tam jeszcze jest. Chyba nie chodzilysmy do tej samej klasy, bo Ala jest rok mlodsza ode mnie. Ale na Boze Narodzenie w 1938 roku moja nauczycielka p. Gaillard urzadzala jaselka, ja bylam aniolem a Ala sniezka (dalam Ali zdjecie).

W czerwcu 1939 roku  obydwie przystapilismy do Komunii Sw. Krawcowa szyla nam jednakowe sukienki a naszym braciom Jerzykowi i Januszowie marynarskie ubranka. (Ala tez ma te fotografie a takze swoja z dedykacja dla mnie).

My, jako dzieci, nie zdawalismy sobie sprawy, ze wojna nadchodzi.  Zreszta, przez caly czas dzieci nie zdawaly sobie sprawy z ogromu nadchodzacej tragedii. Mialysmy nasze Mamusie, ktore nas ochranialy swoja troska.

Dwa dni przed wkroczeniem Bolszewikow moj ojciec ze swoim pulkiem wymaszerowal na wojne, ale nie doszli, bo zostali internowani na Litwie (wtedy jeszcze Litwa byla neutralnym panstwem). Dopiero rok pozniej Rosjanie okupowali Litwe a internowanych oficerow wywiezli do Kozielska. To juz bylo po wymordowaniu pierwszej grupy. Amnestia w czerwcu uratowala ich i potem mogli dolaczyc do Armii Generala Andersa, ktora formowala sie w Rosji.

17 wrzesnia uslyszelismy ciezki szum czolgow i ciezarowek, to Bolszewicy wkroczyli i okupowali wschodnia czesc Polski.
W kilka dni potem, nie pamietam czy Rosjanie wyrzucili p. Kuchcinskich z mieszkania, czy oni sami zdecydowali go opuscic. Pamietam ze przez kilka dni mieszkali u nas. Potem znalezli skromny domek na peryferiach miasta.

Niedlugo potem  oficerowie radzieccy zakwaterowali sie u nas, ale po niedlugim czasie zagarneli cale mieszkanie. Na szczescie udalo nam sie wynajac u jakis Litwinow domek obok Kuchcinskich.

Pamietam ze w rocznice 11 listopada my dzieci deklamowalismy wiersze dla bliskich, po zaslonieciu wszyskich okien ciemnymi kocami.

Tej zimy po szkole, ja, Ala, Jerzyk i Janusz chodzilismy na niedalekie pagorki i jezdzilismy na sankach, a czasami nasz pies wilczur Zalma nas ciagnal.

10 lutego 1940 nastapily pierwsze wywozy rodzin na Sybir.

Moja mamusia z nasza sluzaca Jadzia zaczely suszyc chleb I zbierac go do worka. Potem byl bardzo przydatny,  gdy nas wywozili.

13 kwietnia 1940 roku okolo 2giej w nocy obudzilo nas stukanie karabinami do drzwi i kazali nam sie pakowac, ale nie powiedzieli dokad. Pamietam, ze  Emilka, a moze p. Marysia, przyszly nam pomagac, bo ich nie zabierali. Dopiero nad ranem odkryli, ze Kuchcinscy mieszkaja obok i ich tez zabrali.

Na stacji w Swiecianach bylo setki ludzi, przewaznie matki z dziecmi, placz niesamowity i balagan. Zapakowali nas do wagonow towarowych, prycze drewniane, dziura w podlodze jako ustep. Zaplombowali drzwi i ruszylismy w nieznane. Kuchcinscy nie byli w tym samym wagonie.

Po drodze pociag czasami stawal i dawali nam jakas slona zupe i goraca wode “Kipiatok”.

Pamietam jeden raz okropna tragedie, synek jednej pani poszedl za swoja potrzeba pod pociag, ten nagle ruszyl i zabil dziecko. Co za rozpacz matki.

Koncem maja dojechalismy do polnocnego Kazachstanu. Wiem, ze bylismy na Sybirze gdyz przez male okienko w wagonie zobaczylismy, gdy przejezdzalismy Ural. Podroz nasza trwala chyba przeszlo 3 tygodnie. Wysadzili nas w Bulajewo, a potem jakies 30 kilometrow ciezarowkami do kolchozu Woskresienka. Wyladowali nas w jakiejs hali, kazali sie rejestrowac i szukac mieszkania. Nie bylo nas duzo - tylko kilka rodzin, i wtedy spotkalismy sie z Kuchcinskimi.

Na koncu wioski mamusie nasze znalazly stara chalupe z dwoma izbami, i tam wsrod szczurow zamieszkalo 4 rodziny.
Pani Wojtkiewicz (nauczycielka z Podstaw kolo Swiecian) z Manusia, Kornelem i Ligusia (pamietam jak ona caly czas bila glowa w sciane, teraz wiem ze byla Autistic).
Pani Adamiak (zona policjanta ze Swiecian) z Krysia, Rysiem i Bogusiem.
Pani Marysia Kuchcinska z Alutka i Januszem
Moja mamusia Marysia Gora z Renia i Jerzykiem.

My dzieci czesto bawilismy sie w palanta albo “cowboys and Indians”. Czesto tez musielismy  isc do pobliskiego lasu, aby nazbierac drzewa i zeby mozna bylo cos ugotowac.

Panie pracowaly w kolchozie, ale musialy wymieniac przywiezione rzeczy za chleb i mleko.

Jednego razu wybuchl pozar w kominie pieca, i cale szczescie ze chalupa sie nie spalila a ugasili pozar, bo inaczej wszyskie nasze mamusie bylyby zabrane do wiezienia.
(Ala ma kopie mego rysunku naszej chaty I nasz adres na Sybirze).

Potem wszyscy musieli sie rozdzielic I szukac jakiegos przytulku u tamtejszych Rosjan. W tym czasie oni zaczeli nas traktowac lepiej nie jak wrogow i “kulakow”. Dzieci wszyskie chodzily do szkoly i wiekszosc uczyla sie lepiej niz tubylcy. Nawet jeden raz pokazalismy na scenie jak sie tanczy krakowiaka.

Przez ten caly czas tak jak Emilka, tak i nasza Jadzia przysyla nam paczki z jedzeniem i ubraniem, tak ze mamusia mogla cos wymieniac na chleb i mleko.

Wszyscy nie tracili nadziei ze przetrwamy i codziennie wspolnie modlilismy sie i odmawiali nowenny.

Na wiosne 1941 roku jednego dnia NKWD zabralo wszyskie rodziny, ktore mialy dwoje albo jedno dziecko i wywiezli nas na poludnie Kazachstanu,  gdzie nasze mamusie pracowaly przy budowie i utrzymaniu torow kolejowych na linii Akmolinsk (Astana) - Kartaly.
(ja tutaj troche inaczej pamietam od Ali)

Tej wiosny i lata mieszkalismy w drewnianych barakach, moze 20 osob. Jedna z pan zostawala ze wszyskimi dziecmi a wszyskie inne panie szly z kilofami i lopatami na tory kolejowe. Jak budowa i naprawa torow postepowala, to nas przenosili co kilka kilometrow.
Naokolo nas byly stepy  w dali kazachskie wioski. Pamietam, ze codziennie Kazach przyjezdzal do nas z beczka wody, bo nie bylo nigdzie rzeki.

Tego lata nastapila amnestia. Moj Tatus nas znalazl i przyjechal juz do nas w polskim mundurze. Ale zaraz musial wracac do Tocka do armii Andersa.

Ja, Ala i jeszcze jakies dziewczynki (nie pamietam imion) chodzilysmy  na tory kolejowe aby zbierac wegiel do palenia. Rozmawialysmy, co bedziemy robic, jak to wszysko sie skonczy, wszyszy nigdy nie tracili nadziei. Przyszla jesien i zimno, potem snieg. Przeniesli nas do Isila i tam mieszkalismy w namiotach, ktore byly wkopane w ziemi i otoczone darnina dla ciepla. W srodku byl okragly zelazny piecyk, na ktorym  gotowal kazdy co tylko mogl. Moj brat Jerzyk piekl nam placki z maki i wody. Po chleb stalo sie godzinami w kolejkach.

Ta gehenna skonczyla sie dla nas koncem listopada, bo moj ojciec przyslal swego sierzanta, on wykupil caly wagon, ktory byl dolaczny do pociagu jadacego do Tocka, gdzie byla polska armia.

To byl  ostatni raz gdy widzialam sie z Alutka az do pazdziernika 1999 roku gdy nastapilo nasze spotkanie.

Nasze drogi sie rozlaczyly, choc po wyjezdzie z Rosji obie znalazlysmy sie w Afryce tylko w innych obozach dla uchodzcow. Ja bylam w Masindi, Uganda az do wyjazdu w kwietniu 1948 roku do Anglii do ojca. Ala byla w Lusace, a po wojnie zostala na zawsze w Afryce.
Nie pamietam jak, ale nawiazalysmy kontakt listowny przez caly czas i nawet jeszcze w Anglii. Nasze mamusie bardzo czesto tez pisywaly do siebie. Wiedzialam, ze Ala wyszla za maz za Lolli Sussens i ma dwoch synow.

W 1960 roku wyemigrowalam z moim mezem Antkiem i dziecmi - Basia i Marianem - do Kanady i kontakt z Ala sie urwal. Oni w miedzyczasie opuscili Livingston.

Opacznosc Boska zżądzila, ze znow nastapil kontakt.

Moj brat Jerzyk lato 1999 spedzal w Polsce na wakacjach. Wlasnie wlaczyl telewizje i zobaczyl program “Ala z buszu”. Od razu poznal nazwisko Kuchcinska i podniecony zadzwonil do mnie. Na drugi dzien, jego zona Beata zatelefonowala do producenta tego programu w telewizji i dostala od niego telefon Ali w Afryce i przekazala mi.

Ja od razu zadzwonilam do Alutki, ona nie chciala uwierzyc, ze to ja, to naprawde trudne do uwierzenia. Od razu postanowilysmy sie spotkac i w pazdzierniku 1999 ja i moj maz Antos (Tony)  polecielismy do Afryki. I po 58 latach padlysmy sobie w objecia.

Ala i Lolly przyjmowali nas jak najserdeczniej.

W maju 2001 Ala i Lolly odwiedzili nas w Kanadzie i razem mielismy wspanialy “cruise” na Alaske.
(Ale to opowiadanie to zostawiam Ali, tylko niech wspomni, ze prawie Lolly nie polecial gdzie indziej!)

W pazdzierniku 2002 mysmy znow odwiedzili Tshukudu. Ala i Lolly ze swoim przyjacielem Quenton i synem Chris pokazali nam prawdziwa Afryke, ktora oni tak bardzo kochaja.

Po tylu latach znalazlysmy sie i dziecinna przyjazn przetrwala.


Teresa Miszkiel (z domu Gora)
tmiszkiel@rogers.com


Teresa Miszkiel, wakacje 2022


From: Rafal Pomian Przednowek <bytheway@rogers.com>
To: Olszowka Edward <wedelchok@yahoo.com>
Subject: Opis przejść wojennych Sybir i później

Zalaczam ktrotki opis przejsc wojennych i potem.

Sybiracy lata 1940 – 50

Jesli ktos mysli, ze wydarzenia 80 lat temu to stare dzieje i malo wazne teraz, to sie grubo myli. Historia sie powtarza na naszych oczach. Rosja zagarnia samowolnie Wschodnia czesc Ukrainy i wywozi ludzi w glab Rosji, bo sa wrogim elementem narodowym. Tak samo robili w latach czterdziestych jak wywozili Polakow z kresow Polskich. Swiat nie reagowal wtedy na wywozki kobiet i dzieci na Syberie a wywiezli ponad milion Polakow. Dzisiaj jest reakcja na napasc Rosji na Ukraine, ale malo sie slyszy o masowym wysiedlaniu ludzi.

Uwazam,ze taka rocznica jak Dzien Sybiraka jest wazna, bo przypomina nam, ze historia sie powtarza. Nie mozna wierzyc Rosji, bo byla i jest zaborcza i perfidna.

Ja mialem 2 lata, moj brat Wojtek kilka miesiecy, jak nas zabrali z mama z pieknego miasta Lwowa, wywiezli w bydlecym wagonie i wysadzili po dwoch tygodniach koszmarnej jazdy w polu kolo zapadlej wsi w Kazachstanie. Powod wywozki byl, ze moja mama nauczycielka to wrogi element narodu. To samo bylo z rodzina mojej przyszlej zony, Krystyny, ktorej cala rodzine wywiezli z okolic Wilna na Syberie. Powod byl, ze mama Krysi byla pielegniarka w szpitalu a wiec byla wrogim elementem narodu!

Mysmy sie znalezli w kolchozie Petropawlowka. Mama znalazla mieszkanie u Kazakow, w zamian za jakies ubranie, ktore przywiozla ze Lwowa i zamieszkalismy razem z inna rodzina w jednej izbie. Nastala glodowka, choroby i borykanie sie z codziennym losem. Praca w kolchozie byla wynagradzana chlebem i kartkami na zywnosc, ktorej stale brakowalo. Jak ktos nie pracowal, to nie mial co jesc. Ludzie umierali z wycienczenia, chorob i glodu. Rosjanie mowili naszym: prywykniesz, prywykniesz, a jak nie prywykniesz to padochniesz! Jakis rok po naszym pobycie Wojtek dostal ospe wietrzna i zmarl. Mnie z mama udalo sie przetrwac do amnestji dla Polakow w roku 1942 i po trudnej podrozy dostac sie do Armii Andersa, ktora pomagala polskim rodzinom wydostac sie z Rosji do Persji. Niestety, tylko okolo osiemdziesiat tysiecy cywilow wydostalo sie z Rosji a duza wiekszosc Polakow zostala i dopiero po wojnie, ci ktorzy przezyli mogli wrocic do Polski.

Mysmy sie znalezli w obozie dla uchodzcow, najpierw w Persji, kolo Teheranu przez kilka miesiecy, potem inny oboz w Achwazie, gdzie dolaczyl do nas ojciec, cudem ocalony w Rosji, i nastepnie okretem do Afryki.

Obozy w Afryce byly głównie dla kobiet i dzieci, bo mezczyzni byli na wojnie. Moj oboz byl w Rodezji – dzisiejsze Zimbabwe. Oboz byl dobrze zorganizowany: mielismy polska szkole, szpital, kosciol, harcerstwo, imprezy narodowe jak 3 Maj, itd. Ja chodzilem do szkoly gdzie nauczylem sie pisac i czytac po polsku. Przeczytalem Koziolka Matolka kilka razy, tak ze do dzisiaj pamietam niektore kawalki na pamiec! Potem jeszcze czytalem Sienkiewicza Trylogie, gdzie najbardziej mi sie podobal pan Zagloba! Pod koniec obozu w 1948 roku, zapisalem sie do zuchow. Na ogniskach spiewalismy “Plonie ognisko i szumia knieje..” a w kolo nas byl busz afrykanski, gdzie czasami bylo slychac ryk lwow na nocnych lowach. Na jednej wycieczce w busz spotkalismy stado malp. Druzynowy powiedzial nam – “nie rzucajcie do nich kamieniami bo one malpuja i zaczna rzucac na nas!".

Po wojnie rodzice mieli okropny czas z decyzja co robic dalej? Niestety, cale kresy Polski zostaly zagarniete przez Rosje. Lwow i Wilno byly stracone, tak ze ani moja rodzina ani Krysi rodzina nie miala gdzie wracac po wojnie. W koncu udalo sie nam dostac do Anglii. Rodzice ciezko pracowali, zeby przetrwac. Ja skonczylem studia, ozenilem sie z Krysia i w 1966 roku emigrowalismy do Kanady.

Patrzac teraz, co sie dzieje na calym swiecie, wydaje mi sie, ze Kanada jest jednym z niewielu krajow, gdzie jest stosunkowo dobrze, zeby przetrwac nastajace trudne czasy. Wojna na Ukrainie szczegolnie dotyka Polakow z kresow, ktorzy pamietaja przejscia wojenne. Uwazam, ze nalezy pomoc jak najbardziej Ukrainie, zeby prztrwala, bo jak upadnie to jest pewne, ze Rosja pojdzie dalej. Ta wojna na Ukrainie ma moze jeden pozytywny wynik, bo moze poprawic stosunki polsko-ukrainskie, ktore nie byly tak dobre przez wiele lat. Mamy wspolnego wroga, wiec to daje nam szanse na lepsza wspolna przyszlosc. To tylko bardzo krotki opis co pamietam – bylem malym dzieckiem. Dokladne dzieje Sybirakow mozna znalezc w internecie. Doktor Google wszytko wie!

Rafał Przednowek


Redakcja KO: Pan Rafał Przednowek, Spotkanie z Sybirakami w Domu Polskim SPK, 25 września 2022



From: ADAM PRZEDNOWEK <aprzednowek@yahoo.com>
To: Edzio Olszówka <wedelchok@yahoo.com>
Sent: Thursday, February 2, 2023, 10:51:53 AM EST
Subject: The Order of the Siberia Cross

Krzyż Zesłańców Sybiru

Three generations on my mom's side were sent to the camps in the Russian steppes in one go.  Wagons upon wagons brought them from station to station, mostly superfluous during these hedonistic times (deported against their will) often in the dead of winter. These places were familiar to her mother who had travelled this same route on way to summer cottages,when the times were more agreeable.  Dysentery was common as there was little ventilation and the only place to relieve oneself was a hole in the bottom of the wagon, shared by the many family units present. Often, a cloth was held by helping hands in order to provide adequate privacy and (perhaps as a consequence) was to become a commonplace practice throughout these wagons originally meant for cattle quarters. 

Most breakfast meals were rationed kettles of boiled oat groats, tea and a biscuit. This food was to last till the late part of day, when they were (variously) offered any of a different number of soups made with meat, which was eaten after the soup it was made in. Any extra food was generally bartered for what cash one brought along upon oneself as little else had value when travelling, despite the many good intentioned (as well as loyal) Russian speaking soldiers who accompanied them or waited outside the train at the stops. 

Somehow my mother made it through the Shah of Persia' s gardens (an honorary gesture of goodwill by his kind family) in an encampment allowing for the safe repose of the beleaguered families. The deported were suffering from travelling in appalling conditions before being left to fend for themselves in a foreign land. They worked with the peasant farmers on one of two forms of farms: First, the state farms  (sovhoz) or that of the collective farms (Kolhoz). They ended up on a sovhoz (state farms) and the mother of my mother did whatever she was asked of with the other workers. The labourers were rewarded with rations of bread, tea, coffee and perhaps some hen's eggs for a week's period of time. Perhaps a bag of flour for baking could be purchased if wished to share with some other one finding use for their larger family.  

But by the time they were shipped by boat to India they were again strained by the very tropical climate of India and adapt to this new regime of life settling down to a life of disciplined schooling of various aged children learning in the same sheltered wooden structure.   A lot of shared showers meant that the men had to shower at different times than the women. Water had to be brought daily.  Sometimes one could hire a hand to help haul in the daily receptacle containing mostly safe drinking water which came from the deep communal wells shared by the inhabitants serving the past (British military) camp at Valivade originally run by soldiers of the British Army.    

The occasional visits by the Polish Forces (in Exile) who came from Britain even in the form of the commander in chief (General Sikorski) were greeted with great enthusiasm as this occasion could be used by Indian representatives to further their own political means of re-election.  Religious tolerance was kept in the utmost foreground in order to safely continue the kindling of community and in keeping with good educational standards. For reading material there were limited materials.  They would have to make requests in written form for the reading material (mostly short stories for my mother and her brother) as they were coming from the Polish Red Cross org. situated in Italy. For the other camps throughout the relocated regions there were similar Red Cross organizations to exchange books with.  (In India they lived in the barrack style encampment of refugees previously managed by the British Army which helped found the military camp near Pune but a further stop along on the railway that lead from Karachi.)


Memory is Our Homeland: European refugees in Africa



A filmmaker retraces the childhood odyssey of his Polish grandmother who became a refugee in Africa during World War II.

Jonathan Durand retraces his grandmother’s World War II journey from Poland to Africa.

He discovers the astonishing story of how thousands of Polish deportees, mostly women and children, ended up migrating from labour prisons in Siberia through Iran and India to refugee camps in Africa.

Many Poles did not want to return to their homeland, as the lands they were from had been annexed by the Soviet Union. To this day, they live scattered across the world.

This is their remarkable story of displacement and resilience which has been forgotten by the history books but kept alive as family myth.

https://www.aljazeera.com/amp/program/witness/2021/8/26/memory-is-our-homeland-european-refugees-in-africa





Zaproszenie na Walentynkową Kawiarenkę
w sali parafialnej
Świętego Jacka



Zapraszamy na Walentynkową Kawiarenkę pod tytułem "Zaśpiewaj razem z nami", która odbędzie się w sobotę 18 lutego 2023 roku o godzinie 18:00 (po mszy świętej godz. 17:00).

Piosenki z naszej młodości będzie śpiewał i grał na gitarze Janusz Janulewicz  (słowa będą wyświetlane na ekranie).

Dodatkową atrakcją będą nasze zdjęcia ślubne wyświetlane na ekranie bez podawania nazwisk. Na zakończenie dowiemy się kto na nich jest. Ciekawe, kto zgadnie?

Prosimy o jak najszybsze przesyłanie zdjęć ślubnych, najpóźniej we wtorek 14 lutego 2023, na e-mail parafii office@SwJacek.ca albo na 101neor@gmail.com. Prosimy o podanie w e-mail imion i nazwisko młodej pary, oraz zaznaczenie, że są to zdjęcia ślubne na Kawiarenkę Walentynkową. Nie podawać imion i nazwiska na zdjęciach!

Zapraszamy do wspólnej zabawy!

Jak zwykle, można będzie spotkać się z przyjaciółmi, porozmawiać, zjeść (lub kupić na wynos) domowego wyrobu obiad (bogaty wybór potraw i deserów po przystępnych cenach).




"Kawiarenka" - 7 maja 2022



Tegoroczna nominacja do Oscara, polsko-włoski film "EO" w Bytowne Cinema

A film by Polish Director Jerzy Skolimowski will be screened in the Bytowne Cinema.

BYTOWNE CINEMA
325 Rideau St. Ottawa

Showtimes:
Wednesday, Feb. 22 at 4:00 p.m.
Thursday, Feb. 23 at 6:45 p.m.



“Simple but daring, beautiful and immensely lyrical. ” – Sara Martínez Ruiz, Espinof

The world is a mysterious place when seen through the eyes of an animal.

EO, a grey donkey with melancholic eyes, meets good and bad people on his life’s path, experiences joy and pain, endures the wheel of fortune randomly turn his luck into disaster and his despair into unexpected bliss. But not even for a moment does he lose his innocence.


https://www.bytowne.ca/movies/eo

Więcej o filmie: https://culture.pl/pl/artykul/jerzy-skolimowski-nominowany-do-oscara
Oficjalny zwiastun filmu: https://www.youtube.com/watch?v=ztY2HE6ZNNo




image.png
"Is American Democracy in decline?"

Wyjątkowy gość - Jan Jekielek z The Epoch Times!

W cyklu spotkań z ciekawymi ludźmi, Klub Polsko-Kanadyjski zaprasza na spotkanie z wyjątkowym gościem. Jest nim Jan Jekielek,  który ma polsko-kanadyjskie korzenie, jeden z redaktorów naczelnych The Epoch Times. Spotkanie w języku angielskim odbędzie się via Zoom

w czwartek, 23 lutego, 19:00 – 21:00.

Join Zoom Meeting: https://us02web.zoom.us/j/86784089239?pwd=R2pXZldzVWdrVTQ0c1dWTGZudVZWQT09

Przedmiotem otwartej dyskusji będą następujące tematy: 

1.     Is American democracy in decline and putting our economies at risk?

2.     Covid 19 – Case of behavioural manipulation and obedience?

3.     Lech Wałęsa – National hero, snitch or both?


Jan Jekielek - The Epoch Times

Jan Jekielek is a senior editor with The Epoch Times and host of the show "American Thought Leaders." Jan’s career has spanned academia, media, and international human rights work. In 2009 he joined The Epoch Times full time and has served in a variety of roles, including as website chief editor. He is the producer of the award-winning Holocaust documentary film "Finding Manny."


"Is American Democracy in decline?"

Special Guest - Jan Jekielek from The Epoch Times!

In a series of meetings with interesting people, the Polish-Canadian Club invites you to a meeting with a special guest. He is Jan Jekielek, who has Polish-Canadian roots, one of the editors-in-chief of The Epoch Times. The meeting in English will be held via Zoom on Thursday, February 23, 19:00 – 21:00. Join Zoom Meeting: https://us02web.zoom.us/j/86784089239?pwd=R2pXZldzVWdrVTQ0c1dWTGZudVZWQT09


The subject of the open discussion will be the following topics:

1.     Is American democracy in decline and putting our economies at risk?

2.     Covid 19 – Case of behavioural manipulation and obedience?

3.     Lech Wałęsa – National hero, snitch or both?




Komunikaty Parafii Św. Jacka Odrowąża w Ottawie






WIELKI POST
W środę, 22 lutego przypada Środa Popielcowa, która rozpocznie 40-dniowy okres Wielkiego Postu. Nabożeństwa Drogi Krzyżowej będa odprawiane w piątki o godz. 18:30, Gorzkie Żale w niedziele ogodz. 13:30.

Tegoroczne rekolekcje wielkopostne w dniach od 5 do 9 marca 2023 wygłosi O. Sławomir Dworek, OMI.



ZAPRASZAMY NOWYCH LEKTORÓW DO WSPÓŁPRACY
Posługa lektora jest ważną funkcją w liturgii i nie obciąża nadmiernie osób, które wyznaczane są do czytań zgodnie z ich preferencjami.
Osoby chętne prosimy o kontakt z Biurem parafialnym lub z koordynatorkami:
 Halina Korycka: 873-353-9178
 Jolanta Leśniak: 613-226-8944


ZAŚWIADCZENIA DO INCOME TAX ZA ROK 2022
Zaświadczenia do podatku dochodowego za ofiary składane w roku 2022, ułożone w porządku alfabetycznym, są do odebrania w sali parafialnej.

TAX RECEIPTS 2022
Income Tax Receipts for donations given in 2022 can be picked up in the parish hall, near the kiosk. They are arranged in the alphabetic order.

REKOLEKCJE DLA MŁODZIEŻY

W dniach 12-17 marca 2023 (March Break) Youth Teams of our Lady (YTOL) serdecznie zaprasza młodzież high school (9-12 klasa) na rekolekcje ewangelizacyjne, które odbędą się w ośrodku Blue Springs Scout Reserve, Acton Ontario.
Po więcej informacji na temat planu, tematu, przebiegu rekolekcji proszę o kontakt telefoniczny z p. Anną Jach (519) 571-9241.

RETREAT FOR YOUTH
Youth Teams of our Lady (YTOL) is inviting all high school students (grade 9-12) to the March Break Retreat from Sunday March 12 to Friday March 17th. The retreat will be taking place at the Blue Springs Scout Reserve in Acton. For more information regarding the topic, registration process and price of the retreat please contact Mrs. Anna Jach (519)-571-9241.


Strona internetowa parafii Św. Jacka Odrowąża w Ottawie https://SwJacek.ca/
Biuro parafialne 613-230-0804  office@Swjacek.ca
Adres:   201 LeBreton St. North, Ottawa, ON K1R 7H9
 
Odwiedzaj stronę https://SwJacek.ca/ w celu uzyskania najnowszych informacji, w tym o mszach świętych transmitowanych z kościoła Św. Jacka Odrowąża w Ottawie drogą internetową.

Parafia Św. Jacka jest także na facebook
https://www.facebook.com/St-Hyacinth-Parish-Parafia-%C5%9Bw-Jacka-Ottawa-110372904938340
Tam również znajdziesz bieżące informacje.



Transmisja Mszy Świętych z kościoła Św. Jacka Odrowąża w Ottawie
Msza święta (Saint Hyacinth Parish Ottawa)   
https://swjacek-tv.click2stream.com/

Będą transmitowane wszystkie msze święte dla osób, które nie mają możliwości przyjścia do kościoła z uzasadnionych powodów. Poniżej godziny regularnych mszy świętych:
  • dni powszednie (wtorek – piątek)  godz.19:00
  • niedzielne msze święte: sobota 17:00; niedziela godz. 8:00 (polska), 9:30 (ang), 11:00 i 12:30 po polsku.

Wpłaty "na tacę" i inne datki na cele parafii poprzez parafialną witrynę internetową
Przy obecnych restrykcjach, praktycznie jedynymi metodami, którymi możemy wspomagać naszą parafię są datki poprzez internetową stronę Paypal, czeki wysłane pocztą lub wrzucone do skrzynki przy plebanii.
W celu złożenia datku "na tacę" należy kliknąć na stronie  https://swjacek.ca na "Ofiara na kościół" w prawym górnym rogu 

 

Wiadomości z Internetu

  
Chcesz mieć codzienny kontakt z Komunikatami Ottawskimi (KO)
- dołącz do friends lub kliknij na guzik "follow"


Znalezione na Internet - wywiad naszego kolegi z boiska dla "Przeglądu Sportowego" w Polsce. Leszek Wolski jest długoletnim, zasłużonym zawodnikiem ottawskiego Klubu Sportowego "Białe Orły". Tutaj także należał do czołowych strzelców.

Zięć swojego idola. "Ten rekord długo może być mój"

Antoni Bugajski

Dla kibica Pogoni Szczecin w tamtych czasach największym bohaterem był Marian Kielec, więc dla mnie oczywiście też. Dla niego chodziło się na mecze. Pięknie grał, nie było takiego drugiego. Cieszyłem się, kiedy mogłem choć z daleka go zobaczyć. A po latach jego córka została moją żoną! Proszę sobie wyobrazić: moim teściem jest najlepszy piłkarz w historii Pogoni – podkreśla Leszek Wolski, który też jedną z wielkich legend Portowców.


Leszek Wolski (z prawej) (Foto: archiwum prywatne Zbigniewa Długosza / Onet)
 Leszek Wolski 10 kwietnia obchodził będzie 70 urodziny.


Leszek Wolski tylko w ekstraklasie w barwach Pogoni zagrał 349 meczów i strzelił 87 goli, co jest snajperskim rekordem klubu. Od wielu lat mieszka w Kanadzie.

– W Pogoni grałem szesnaście sezonów, a to już jedno piłkarskie pokolenie. Swój klub traktowałem jak świętość i nie mówię tu o pustych deklaracjach, których także teraz nie brakuje – podkreśla Wolski, który nie opuścił drużyny, kiedy po spadku dwa lata walczyła o powrót do ekstraklasy.
W 1975 r. uczestniczył w wypadku samochodowym, w którym w wyniku doznanych obrażeń śmierć poniósł kolega z reprezentacji Polski U-23 Jan Białas. – Janek zajął miejsce obok kierowcy, gdzie ja chciałem usiąść, ale paliłem papierosa, więc usiadłem z tyłu… Straszna historia, której nigdy nie zapomnę – mówi z przejęciem Wolski

Plan jest taki, żeby wrócić do Polski i zostać już na zawsze tam, gdzie się przyszło na świat. Człowiek wiele rzeczy chciałby jeszcze zrobić. O, na tym nowym stadionie Pogoni chciałbym jeszcze trochę meczów pooglądać. Warto marzyć, ale życie nauczyło mnie też pokory – przyznaje.
Zarówno Leszek Wolski, jak i jego teść Marian Kielec, od wielu lat mieszkają w Kanadzie. – Może bym i wrócił, ale cały czas mam młodą żonę. Ciągle jeszcze pracuje, więc z takimi decyzjami i tak musiałbym się wstrzymać, zanim przejdzie na emeryturę – uśmiecha się Wolski.

– Mój teść, choć oczywiście nie miałem wtedy zielonego pojęcia, że kiedyś nim zostanie, w latach 60. minionego wieku był najpopularniejszym i najlepszym piłkarzem w Szczecinie i jednym z najlepszych w Polsce. Świetnie grał, strzelał dużo goli. Każdy z nas, młodych chłopaków, którzy od rana do wieczora uganiali się za piłką, chciał być taki jak on. To była postać legendarna. Po meczu cierpliwie czekało się pod budynkiem klubowym, żeby zobaczyć z bliska swoich idoli, a już najbardziej Mariana Kielca. Wreszcie się pojawiał. Podchodził do saturatora, tuż obok nas, wypijał szklankę wody i szedł sobie dalej, a myśmy patrzyli za nim w niemym zachwycie. Pogoń później miała wielu dobrych piłkarzy, ale żaden z nich nie miał był tak szanowany i popularny jak Marian Kielec. Byłem dumny, że będąc trampkarzem, podawałem mu piłki. Jak ja wtedy marzyłem, żeby grać w piłkę w Pogoni! – przyznaje.

Bo to mój klub
No i grał. W samej ekstraklasie aż 349 razy. I nawet w jednej drużynie z Marianem Kielcem ramię w ramię wystąpił, choć tylko w jednym meczu, który się okazał ostatnim dla największego piłkarza Portowców. Wolski w najwyższej klasie rozgrywkowej przebił wyczyny teścia nie tylko pod względem liczby meczów. Kielec, który był też królem strzelców, zdobył dla Pogoni 80 bramek, a Wolski o siedem więcej. – W Pogoni grałem szesnaście sezonów, a to już jedno piłkarskie pokolenie. Wtedy klub, któremu się od dziecka kibicowało, a potem szczęśliwie do niego trafiło, był przez takiego zawodnika traktowany jak świętość i nie mówię tu o pustych deklaracjach, których także teraz nie brakuje, ale o faktycznych zachowaniach. Grałem tak długo w Pogoni, bo to mój klub. Nie istniał ważniejszy powód. Pojawiały się jakieś sygnały z innych polskich klubów, ale nigdy nie doszło do konkretnych rozmów. Z Pogonią byłem na dobre i na złe – zauważa.

To ostatnie zastrzeżenie dotyczy zwłaszcza 1979 r., kiedy Portowcy spadki do II Iigi. Wolski miał wtedy 26 lat, był najlepszym strzelcem drużyny i gdyby nalegał, zapewne nadal miałby zatrudnienie w ekstraklasie. – Spadliśmy, więc trzeba było zakasać rękawy i walczyć o powrót. Trwało to dwa lata, ale miałem wielką satysfakcję, że się udało – podkreśla.

Oszukany w Austrii
W 1982 r. Wolski miał już 30 lat i skorzystał z możliwości zagranicznego transferu. Wyjechał do austriackiego 1. Simmeringer SC. – Nazwijmy to epizodem w karierze. Dałem się skusić, bo zarobki w Polsce a zarobki w Austrii to była przenieść. Tam za mecz można było dostać 500 dolarów, w naszej lidze w ogóle w Polsce rzecz nie do pomyślenia wtedy, no bo przecież nie teraz. Udało się wyjechać dzięki byłemu koledze z Pogoni Benonowi Szostakowskiemu, który grał tam już drugi sezon. Nie za bardzo się w tej lidze sprawdziłem, strzeliłem tylko dwa gole. Trafiłem do słabej drużyny, w której wszyscy na co dzień normalnie pracowali. Bywały mecze, w których piłki nie dotknąłem, a już przegrywaliśmy. Spadliśmy z ligi, nie wypłacili mi należnych pieniędzy, bo wiele kwestii ustaliśmy ustnie. Zostałem oszukany i nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do Pogoni – wspomina.

W pierwszej reprezentacji nigdy nie zagrał, choć w tłustych dla polskiej piłki sezonach był czołowym strzelcem ekstraklasy. W ligowym sezonie bezpośrednio po mundialu w 1974 roku, z którego Polska wróciła z medalem, strzelił 14 goli, w następnym 12 i znowu 14. – Strasznie ciężko było w tamtej znakomitej kadrze zaistnieć. Za to pograłem w młodszych rocznikach, u Andrzeja Strejlaua, Ryszarda Kuleszy. Nasza piłka była wtedy tak mocna, że drużyna młodzieżowa to już wyczyn. W pierwszej reprezentacji grała elita, piłkarze ze światowej czołówki, niech pan tylko popatrzy, jakich zawodników mieliśmy w ofensywie. Nie ma potrzeby wymieniać nazwisk, bo zna je każdy, kto cokolwiek wie o historii polskiego futbolu.

Czasy się zmieniły
W Szczecinie pograł do 1987 r. i rozstał się z nią godnie, bo zespół zdobył wicemistrzostwo Polski, w tabeli ustępując tylko panującemu konsekwentnie od kilku sezonów w lidze Górnikowi Zabrze. – Miałem 34 lata, co oznaczało, że na ekstraklasę to już za dużo. Ależ te czasy się zmieniły! Nie chodzi tylko o bazę treningową, jakość boisk, ale jeszcze bardziej o dietę, higienę życia. Dawniej na to praktycznie się nie zwracało uwagi. Paliłem papierosy, co przy takim poziomie regularnego wysiłku jest szaleństwem. Wtedy jednak wszyscy palili, po meczu czy treningu od razu szło się na dymka. Mało kto tym paleniem się przejmował, nikt młodym chłopakom skutecznie nie wytłumaczył, że to musi mieć bezpośredni negatywny wpływ na jego formę fizyczną – smutno komentuje.

Tragedia pod Inowrocławiem
Choć papierosy na pewno szkodzą zdrowiu, to jeden raz być może uratowały mu życie. – Miałem zająć miejsce w samochodzie obok kierowcy, ale jeszcze nie skończyłem palić, więc poszedłem do tyłu. W czasie podróży doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął kolega z młodzieżowej reprezentacji – przypomina Wolski. Chodzi o głośną historię z 29 marca 1975 roku. Z towarzyskiego meczu Polski z USA kadry U-23, który został rozegrany w Bydgoszczy, na Śląsk jechało trzech piłkarzy Jan Białas z GKS Tychy, Wojciech Rudy z Zagłębia Sosnowiec i właśnie Wolski. Zabrał się z nimi, bo nazajutrz jego Pogoń grała ligowy mecz w Tychach. W czasie podróży, pod Inowrocławiem, skoda z trzema piłkarzami zderzyła się z nieoświetloną furmanką.

– Kierowca gwałtownie skręcił w lewo, ale nie zdążył. Samochód miał silnik z tyłu, więc bez większego oporu przód furmanki uderzył w miejsce, w którym siedział Janek. Oberwał w głowę – relacjonował nam kiedyś Rudy. – Czytałem jego słowa i mogę tylko potwierdzić, że było tak, jak mówił. Byliśmy zmęczeni po meczu, ciemno już się zrobiło, drzemaliśmy i nagle łup! Nie, tego nawet po tylu latach nie potrafię spokojnie opisać... – ściszonym głosem przyznaje Wolski.

Jan Białas został przetransportowany do szpitala. Spędził tam niewiele ponad tydzień. Zmarł w wyniku doznanych obrażeń. – Najgorsza była świadomość, że na jego miejscu, zupełnie dosłownie: z przodu, obok kierowcy, mógł być każdy z nas. A ja właściwie już tam byłem, tylko że chyba ten papieros sprawił, że usiadłem z tyłu. Zdrowy, pogodny chłopak, pełen energii i nagle go nie ma. Straszna historia, której nigdy nie zapomnę – dodaje z przejęciem.

Talent Leśniaka
Przez szesnaście lat, które dzielą debiut Wolskiego w Pogoni od ostatniego występu, intensywność gry zmieniła się bardzo odczuwalnie, ale w cenie była i pozostaje technika użytkowa. Wolski na niej bazował przez całą karierę. – Brakowało mi trochę szybkości, starałem się to nadrobić sprytem i czytaniem gry, a więc także umiejętnością przewidywania, gdzie za chwilę może pojawić się piłka – wyjaśnia. Na koniec w szatni Pogoni jeszcze bardziej starał się pomagać młodym zawodnikom. – Robiłem to chętnie, bo na własnej skórze przekonałem się, jak młodemu ciężko wejść do pierwszej drużyny. I tak wiedziałem, że już niebawem trzeba będzie odejść, więc tym bardziej chciałem, żeby pojawiali się następcy. Dlatego dużo uwagi poświęcałem na przykład Markowi Leśniakowi, wszyscy widzieliśmy, że to bardzo utalentowany napastnik – opowiada.

Wreszcie wyjechał do Kanady i mieszka tam do tej pory. Grał amatorsko w Polonii Hamilton. –Nie było to już poważne granie, bardziej zabawa, ale sympatycznie spędzało się czas, bo grało się z wieloma kolegami z polskiej ligi. Rześny, Lato, Hnatio, Kwapisz, Bolcek, Rokitnicki – wylicza.

Na nowym stadionie
W Pogoni coś po mnie zostało, bo trudno będzie komuś z Portowców w ekstraklasie strzelić tyle goli tyle, co ja. Rzecz w tym, że teraz jak ktoś się wyróżnia, od razu szykuje się zagraniczny transfer, więc gdzie mu tam do 87 bramek, opuszcza klub znacznie wcześniej. Dlatego coś mi się zdaje, że tym rekordzistą jeszcze długo będę. A czy jestem legendą Pogoni? Wiem, że legendą jest Marian Kielec – znowu nawiązuje do swojego piłkarskiego idola i teścia w jednej osobie. Wolski mieszka w Ottawie, a Kielec w Hamilton. To spora odległość, prawie 500 kilometrów, ale czasem oczywiście się spotykają i przy szklaneczce szlachetnego trunku dyskutują o sprawach rodzinnych, szczecińskich i piłkarskich

Kiedyś może takie rozmowy będą prowadzić w Szczecinie. – Plan jest taki, żeby wrócić do Polski i zostać już na zawsze tam, gdzie się przyszło na świat i spędziło ważne lata życia. Człowiek wiele rzeczy chciałby jeszcze zrobić. O, na tym nowym stadionie Pogoni chciałbym jeszcze trochę meczów pooglądać. Warto marzyć, ale życie nauczyło mnie też pokory. Można sobie planować, a potem jedna chwila decyduje, że wszystko wywraca się do góry nogami. Żebyśmy wszyscy zdrowi byli. Zdrowie najważniejsze.

https://www.onet.pl/sport/przeglad-sportowy/byl-jego-idolem-a-potem-zostal-tesciem-ten-rekord-dlugo-moze-byc-moj/h84lkn7,5e4c2379

________ 

P.S. Trochę info biograficznego o Marianie Kielcu: https://www.facebook.com/1478412685608078/posts/marian-kielec-obchodzi-dzisiaj-79-urodziny-to-jeden-z-najlepszych-i-najbardziej-/3761563433959647/

Redaktor KO i dwie Legendy "Pogoni" - Marian Kielec i Leszk Wolski
Gala 35-lecia Klubu "White Eagles", 19 października 2019

Obaj panowie, rzeczywiście są prawdziwymi Legendami. Spotkaliśmy w grudniu na Florydzie człowieka ze Szczecina, który pracował z p. Marianem w tej samej firmie, znał historię jego gry w "Pogoni" bardzo dobrze. No, i Leszka znał (i żonę Leszka - Ewę). Sam też grał. Nie chciał uwierzyć, że my też ich znamy. Zdziwił się i przekonał, że świat bardzo mały, gdy pokazałem mu powyższe zdjęcie, na którym byłem razem z nimi oboma. Gratulacje dla p. Mariana i Leszka - jesteście ciągle w pamięci Waszych kibiców!


National Post: 67% agree Canada is broken — and here's why
Canadians say their government is increasingly out of step with the issues that matter to them

Two-thirds of Canadians contacted for a Leger poll agreed with the statement that "It feels like everything is broken in this country right now.”



By Andrew Enns and Heather Owen

The first time we heard the phrase, it was simply a great sound bite: “Canada is broken.” Months later, the hashtag count keeps climbing, and the phrase has become something of a battle cry.

With all the noise, our team at Leger asked Canadians if the assertion resonates with them. We were somewhat taken aback to learn that 67 per cent of Canadians agree with the statement: “It feels like everything is broken in this country right now.” It’s one thing when a sentiment is a catchy sparring point between party leaders and pundits, but quite another when two-thirds of Canadians agree.

Although it may come as a surprise, it’s not just the stereotypical angry old man who agrees that the country is “broken” (although this group is decidedly in that camp). In fact, women are more likely to agree the country is broken (70 per cent) then men (64 per cent), as are those under 55 (72 per cent) versus those 55 and older (61 per cent). Regionally, agreement with this sentiment is highest in the Prairies (74 per cent in Saskatchewan and Manitoba and 73 per cent in Alberta) and lowest in Quebec (59 per cent).

With a prevailing opinion that things are not going well in the country (i.e., everything’s broken), it should not be a shock that Canadians’ moods are not good. Half of Canadians in our survey said they are angry about the way the country is being managed, with one in five reporting they are very angry.

Anger is a complex emotion that can arise when individuals feel frustrated or powerless. Our survey findings suggest that this nationwide anger may be the result of a disconnect between what Canadians believe are the most critical issues of the day and the frustration they feel about where they perceive the government is focusing efforts.

This nationwide anger may be the result of a disconnect

Today, Canadians’ top concerns are directly tied to things that impact their daily lives and the lives of their families: the rapidly rising costs of pretty much everything they need to live, as well as the state of health care.

Our survey reveals that while Canadians feel these issues are very important, they don’t feel they are important to their governments. Sixty-eight per cent of Canadians say rising costs — including inflation and interest rates — are their biggest issue today. By contrast, only 28 per cent believe the federal government sees this issue as a top priority. In addition, 59 per cent of Canadians say health care is a top concern, but only 25 per cent think it’s where the federal government is primarily focused.

Governments say they are aware of Canadians’ concerns and are taking actions to address these. However, official responses seem to default to assessing problems instead of fixing them. Perhaps it is the nature of this government action that is giving rise to anger?

The notion of brokenness raises the question of how the relationship between citizens and those elected can be repaired. Perhaps the question of “is Canada broken” should be replaced by “Is Canada able to act on citizens’ concerns and show they are making an impact?” Although, we acknowledge the latter does not lend itself as a catchy hashtag.

In no way are we suggesting that addressing the complex policy challenges of our day is a series of easy tasks. And given Canadians’ moods today, making progress on these issues will have the added challenge of navigating through a now angry, dare we say cynical, population.

With the next sitting of Parliament upon us, perhaps it is time for our country’s leaders to pause their game of taking shots at each other and find ways to show Canadians they are listening to and acting upon their frustrations. This approach may temper some of the anger and frustration Canadians are feeling. However, it may not be as interesting for one’s social media feeds.

Special to National Post

Andrew Enns, EVP and Heather Owen, VP are part of Leger’s Central Canadian team. The survey data is from Leger’s Omnibus Study, conducted from Jan. 20-22, 2023, among 1,554 Canadians. For more information visit leger360.com

https://nationalpost.com/opinion/67-agree-canada-is-broken-and-heres-why


Alberta lawyers decry mandatory Indigenous cultural training imposed by law society
'This kind of mandatory education constitutes an insult to freedom of thought,' says one of 51 lawyers opposed. 'It amounts to a use of power to impose propaganda'

Fifty-one Alberta lawyers are arguing that the province’s attorneys should not have to complete mandatory courses on Indigenous cultures in order to practice law, ahead of a special meeting of the Law Society of Alberta to debate the merits of the “cultural competency” training.

Leading the charge against the training is Calgary lawyer Roger Song, who garnered signatures for the petition that’s up for debate. In a letter to the law society, Song says that he grew up in China, and knows a thing or two about indoctrination.

“This kind of mandatory education constitutes an insult to freedom of thought, belief, opinion, and expression,” he writes. “It amounts to a use of power to impose propaganda and politics.”

“It will raise a lot of concern for people who may have a different worldview, who may have a different faith, who may have a different cultural perspective,” Song said. “Lawyers want to improve themselves by a lot of ways, but they don’t just want to be treated like a (third grade) student.”


https://nationalpost.com/news/canada/alberta-lawyers-decry-mandatory-indigenous-cultural-training-imposed-by-law-society
_________________________________________
Komunikaty Ottawskie - 10 lutego 2023

https://komott.net
______________________________________________