Piątek, 1 października 2021

Najstarszy na świecie polskojęzyczny biuletyn internetowy
1987 - 2021
Bardzo nieregularny


REDAKCJA i Prenumerata: Czesław Piasta redakcja@KomOTT.net
Niektóre numery archiwalne: https://komott.net
https://www.facebook.com/KomunikatyOttawskie

Redakcja nie odpowiada za treść podawanych ogłoszeń oraz treści i opinie zamieszczone w listach czytelników. W sprawie listów proszę kontaktować się bezpośrednio z autorami.

The editorial office is not responsible for the content of advertisements, the content and opinions contained in the readers' letters. With regard to letters, please contact the authors directly.

Komunikaty Ottawskie na Facebook i Twitter

Chcesz mieć codzienny kontakt z Komunikatami Ottawskimi - odwiedzaj stronę
https://www.facebook.com/komunikaty.ottawskie - dołącz do friends lub kliknij na guzik "follow"

KO na Twitter:  https://twitter.com/Kom_OTT

UWAGA: Komunikaty Ottawskie są rozsyłane z wielu kont poczty e-mail z powodu ograniczeń ilości adresów e-mail, na które wysyłana jest poczta w ciągu doby.  Redakcja sprawdza dość nieregularnie pocztę zaadresowaną na adres inny niż redakcja@komott.net

Msza św. "na żywo" w Saint Hyacinth Parish Ottawa   
https://swjacek-tv.click2stream.com

 

Ogłaszaj się w Komunikatach Ottawskich
Wszystkie ogłoszenia są bezpłatne.
Imprezy, wydarzenia, nekrologi, usługi, itp.
Wyślij e-mail na adres: redakcja@komott.net


W dzisiejszym wydaniu

- Pogoda dla Ottawy
- Need to find a place by November 1st, 2021
- Polish for Adults Class
- Wspierajmy polonijne biznesy w tych trudnych czasach
- Usługi w zakresie remontów i napraw łazienek i kuchni
- Ukrainian Credit Union (UCU) zaprasza Polonię Ottawską
- Art Gallery Bayka bierze udział w Red Trillium Studio Tour
- Konkurs Norwidowski dla Młodzieży Polonijnej z okazji Roku Norwida
- Przychodzimy - Odchodzimy: Barbara Grabowska, 10 LIPCA 1922 – 9 WRZEŚNIA 2021
    - Słowo pożegnalne
- Maria M.:  Pani Natalia, czyli nieszczęścia nie chodzą parami
- Komunikaty Parafii Św. Jacka Odrowąża w Ottawie
- Wiadomości z Internetu
     Covid-19 z drugiej strony
     - Doctor J. BARRY ENGELHARDT: WHY I AM NOT YET VACCINATED AGAINST COVID-19
     - A note from Doc Barry Engelhardt - A New Year’s Wish for 2021
     - Stand Up Canada   


Dzisiejsze wydanie na stronie internetowej (kliknij na link):  https://komott.net
Dla wielu osób może to być wygodniejsza forma czytania Komunikatów - sprawdź.


Pogoda dla Ottawy
https://weather.gc.ca/city/pages/on-118_metric_e.html

Poniżej pogoda z innej strony internetowej:
https://www.theweathernetwork.com/ca/14-day-weather-trend/ontario/ottawa



Need to find a place by November 1st, 2021

Polish mother and adult daughter (university student) are looking for a place to live. Hopefully for a long term.

Must be centrally located (Ottawa Centretown, see below map):
North as far as Parliament / Rideau
South Holmwood Ave / Canal
East Canal /Queen Elizabeth Drwy
West Holland Ave

Also willing to live with an elderly person who needs help or company.
Price needs to be reasonable and if all works out, will stay for a long time.

Contact e-mail address:  halib05@outlook.com




Musimy znaleźć mieszkanie przed 1 listopada 2021

Polska mama z dorosłą córką (studentka na uniwersytecie) szukają mieszkania. Miejmy nadzieję, że na dłuższy czas.

Musi być zlokalizowane centralnie (zobacz poniższą mapę):
Na północ aż do Parlamentu / Rideau St.
Południe do Holmwood Ave/ Canal
Wschód:  Canal / Queen Elizabeth Drwy
Zachód: do Holland Ave

Chętnie zamieszkamy z osobą starszą, która potrzebuje pomocy lub towarzystwa.
Cena musi być rozsądna i jeśli wszystko się uda, pozostaniemy na długo.

Kontaktowy adres email: halib05@outlook.com








Polish for Adults Class

Witamy! Classes with a group over Zoom.

Registration is open to join any time.


Level
Elementary to Intermediate

Program Purpose
To give learners the opportunity to:

  • Maintain their heritage, language and culture
  • Learn the language of their cultural background
  • Learn a new language
  • Understand a new culture
                            Date:   Saturdays
                            Time:  12:30 pm – 2:30 pm
                            Cost:   $80.00 per semester
                            Location: Ottawa, Ontario via Zoom
                            
For more information, contact the teacher Anna at  loch.anna1@gmail.com


Please pass this information to your friends, who might be interested in learning Polish.


Wspierajmy polonijne biznesy
w tych trudnych czasach!

W Ottawie obowiązują restrykcje kowidowe, ale można dokonywać zakupów w polskich sklepach. Są one odpowiednio przygotowane do zachowania warunków bezpieczeństwa. Wiemy, że polskie produkty spożywcze są najlepsze.

Podobnie jak w innych sklepach, obowiązują maski i zachowanie 2 m odległości.

Poszczególne sklepy podają ile osób może przebywać wewnątrz sklepu jednorazowo.

Kupuj w sklepach polonijnych!
Korzystaj z usług polonijnych biznesów!




Polecam swoje usługi w zakresie
remontów i napraw
łazienek i kuchni.

25-cio letnie doświadczenie pracy w Kanadzie.
Przestrzegane środki bezpieczeństwa COVID-19.
    
Andrzej 613 286 8480



Ukrainian Credit Union (UCU) zaprasza Polonię Ottawską !
  • Konta prywatne i biznesowe
  • Konta oszczędnościowe GIC/RRSP/TFSA/RRIF/RESP
  • Pożyczki, Hipoteki, Line of Credit, Student Loans, Mastercards
  • Karta debit UCU bez opłat serwisowych w 3800 bankomatach ATM w całej Kanadzie

Art Gallery Bayka bierze udział w Red Trillium Studio Tour

Subject:     Constance Bay Art Gallery Bayka on Google
Date:     Wed, 15 Sep 2021 17:35:02 +0000
From:     Emilia Prokopowicz <emilka_prokopowicz@hotmail.com>
To:     Czeslaw Piasta <redakcja@komott.net>

Witam Pana,
Prosimy o opublikowanie naszego wydarzenia na temat brania udziału w

Red Trillium StudioTour
sobota - niedziela, 23 i 24 października 2021,  10 AM - 5 PM

Jako gość w naszej galerii będzie miał wystawę lokalny artysta z pięknymi dziełami sztuki z drzewa.
Artysta, który gości u nas na czas Tour przygotował 50 naczyń wyrzeźbionych w drewnie i w pięknych kolorach.
 
See this post by Constance Bay Art Gallery Bayka on Google: https://posts.gle/jtSHFg




Art Gallery Bayka 367 Allbirch Rd. Constance Bay Ottawa, ON, Canada K0A3M0 (map) (613) 832-7777
Open on Saturdays 11 am - 3 pm
https://www.facebook.com/artgallerybayka





Więcej szczegółów na stronie Instytutu:
http://halecki.org/zawiadomienie-o-konkursie-norwidowskim-dla-mlodziezy-polonijnej-od-14-19-lat


Przychodzimy - Odchodzimy
Ś.P. kpt. Barbara Grabowska
10 LIPCA 1922 – 9 WRZEŚNIA 2021



Ś.P. KPT. BARBARA GRABOWSKA, B.A., M.L.S.
(1922 – 2021)

SŁOWO POŻEGNALNE

Z wielkim żalem przyjęliśmy wiadomość o odejściu do wieczności naszego przyjaciela Pani Barbary Grabowskiej, człowieka wielkiego serca, która dzieliła swoją radość i ufność do życia ze wszystkimi napotkanymi przez siebie osobami. Barbara Grabowska zasnęła w Panu opatrzona Najświętszymi Sakramentami 9 września 2021 otoczona troskliwie do ostatniego dnia przez swoją najbliższą rodzinę i przyjaciół. Była zawsze pełna życia we wszystkich swoich rozlicznych działaniach. Była erudytką, miłośnikiem sztuki, ale przede wszystkim wielką polską patriotką. Służyła w Polskich Siłach Powietrznych w Pomocniczej Lotniczej Służbie Kobiet (części Women’s Auxiliary Air Force (WAAF) w Wielkiej Brytanii), gdzie otrzymała stopień porucznika. Posiadała tytuły B.A. (Carleton University) i M. A. in Librarian Sciences (University of Ottawa). Była czynnym członkiem Koła Pań Oddziału Ottawskiego Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i członkiem Koła nr 8 Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, jak również długoletnim członkiem Oddziału Ottawskiego Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie (PINK) i członkiem-założycielem Instytutu Naukowego im. Oskara Haleckiego w Kanadzie (OHI).

Dzisiaj stojąc przy Jej trumnie wspominamy wszystkie dni i chwile spędzone z Nią również w tym miejscu w Domu Polskim SPK w Ottawie. Nie było możliwości by opuściła jakąś ważną uroczystość czy wykład, czy też występ teatralny czy muzyczny. Świeciła swym przykładem i była zawsze obecna, i dzieliła się ze wszystkimi miłym uśmiechem. Jej oddanie nie da się porównać z tak częstą obojętnością dla wydarzeń patriotycznych prezentowaną przez późniejsze już nasze powojenne pokolenia.

Barbara Grabowska de domo Olszewska urodziła się 10 lipca 1922 w rodzinie ziemiańskiej, pochodzenia szlacheckiego w Uściługu na Wołyniu. Była córką mjr/ppłk kawalerii Mirosława Olszewskiego, h. Pobóg, i Ewy z d. Pszczółkowskiej, h. Jastrzębiec. Była wdową po mjr pil. inż. Romanie Grabowskim (2 x KW i ML) (1911 – 1975), który pochodził z Krakowa. Rodzina Olszewskich należała do elity II Rzeczypospolitej. Jej Ojciec Mirosław służył w słynnym 1. Pułku Ułanów Legionów pod dow. rtm. Władysława Beliny-Prażmowskiego. Pułk ten w wolnej Polsce przyjął nazwę 1. Pułku Szwoleżerów. Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami Mirosław przeszedł jako major kawalerii do rezerwy i poślubił Ewę z d. Pszczółkowską. W latach 1921-1931 gospodarował w osadzie Uściług, niedaleko Włodzimierza Wołyńskiego na przyznanym mu gospodarstwie rolnym. Państwo mjr Olszewscy posiadali dwoje dzieci: Barbarę i Tadeusza. Mirosław zachował jako oficer rezerwy ścisłe kontakty z macierzystym pułkiem szwoleżerów. W latach 20-tych dowódcą pułku został długoletni adiutant marszałka Piłsudskiego płk. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Do przyjaciół pp. Olszewskich należały rodziny oficerów 1. Pułku Szwoleżerów, którego jeden ze szwadronów został przydzielony jako szwadron reprezentacyjny przy prezydencie RP w Belwederze. Najbliższymi przyjaciółmi pp. mjr Olszewskich była rodzina płk Jana Karcza, który służył początkowo w 7 Pułku Ułanów Lubelskich, a następnie był dowódcą 1. Pułku Szwoleżerów po Wieniawie i w kampanii 1939, został dowódcą Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Płk Jan Karcz zginął zamordowany przez Niemców w Oświęcimiu (Auschwitz KL) jako członek ZOW założonego przez rtm. Witolda Pileckiego. Major Olszewski po 1931 przeszedł do pracy w administracji państwowej i został wicestarostą w Dubnie (na Wołyniu), a następnie starostą w Mołodecznie (na Wileńszczyźnie) i w Słonimie (w Grodzieńskiem). Barbara i Tadeusz Olszewscy wychowywani byli w atmosferze patriotycznej wśród zasłużonych dla Polski rodzin oficerskich i bywali też często w pięknym dworze swojej babci Pszczółkowskiej, w majątku Machnatka, w powiecie grójeckim na Mazowszu. Po wkroczeniu bolszewików 17 września 1939, rodziny Olszewskich i Karczów postanowiły wspólnie przeprowadzić ucieczkę najpierw na Litwę, a potem do Szwecji. Ze Szwecji udali się do Francji, gdzie w Paryżu czekał na nich już ojciec Barbary Mirosław. Mjr Olszewski wkrótce rozdzielił się z rodziną i wstąpił do 4. Dywizji Piechoty Wojska Polskiego we Francji pod dowództwem zaprzyjaźnionego gen. bryg. Rudolfa Dreszera. Francuzi nie zdołali uzbroić w pełni 11-tysięcznej jednostki i została ona wycofana z linii frontu a potem ewakuowana do Anglii. Panie Olszewska i Karczowa z dziećmi przedostały się w okolice francuskich Alp do Antibes i Grenoble, gdzie Barbara zdała egzamin dojrzałości we francuskiej szkole średniej. Po upadku Francji Ewa Olszewska z dziećmi zdołała się ewakuować przez Portugalię do Anglii. Początkowo zatrzymała się w Londynie, gdzie prowadziła małą restaurację ,,Blue Bird”, ale potem przeniosła się do Szkocji. Szkocja stała się wtedy oazą dla wielu Polaków, zarówno wojskowych jak i cywilów. Major Mirosław Olszewski został ewakuowany z Francji z 4. Dywizjonem Rozpoznawczym, który wszedł w skład 2. Brygady Strzelców w Szkocji. Z czasem dywizjon ten stał się podstawą tworzonego 10. Pułku Dragonów w 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka.

W Szkocji Barbara ukończyła College of Domestic Science & Institutional Management w Edinburgh. To otworzyło dla niej nowe możliwości. W trakcie organizacji Polskich Sił Powietrznych (w ramach Royal Air Force) powstała także pierwsza polska jednostka 36 ochotniczek tzw. Pomocniczej Lotniczej Służby Kobiet (PSLK - Women’s Auxialiary Air Force (WAAF) – stąd wzięło się potoczne określenie Polek służących w tej formacji jako waafki). Jedną z pierwszych polskich waafek została Barbara. Jak sama twierdziła po latach jej Ojciec wychowywał ją na chłopca i nie było dla niej żadnych niemożliwych spraw, których by nie zakosztowała, od wspinania się na drzewa, aż do jazdy konnej. Teraz miała zostać oficerem zaopatrzeniowym w Pomocniczej Lotniczej Służbie Kobiet (tzw. catering oficer). Wstąpiła do służby wojskowej 1 maja 1943. W 15 VIII 1943, ukończyła szkołę podoficerską RAF w Wimslow, a 13 XII 1944, kurs oficerski w OCTU (Oficer Cadet Training Unit) w Windermere, a następnie od końca grudnia 1943 do 23 I 1945 kurs oficera zaopatrzeniowego w RAF Halton. Oglądając przebieg służby wojskowej widzimy całą Jej drogę od stopnia szeregowca w obozie PWSK w Falkirk w 1943 do stopnia ppor. (S/O – Staff Officer) w 1945 (RAF Faldingworth), a następnie już po zakończeniu wojny do stopnia porucznika (RAF Chedburgh). Barbara miała numer służbowy w WAAF – P-8079. Jej ostatni przydział był w bazie RAF w Faldingworth, gdzie oprócz jednostek angielskich stacjonowały dwa polskie dywizjony bombowe No. 300 i No. 301.

Przypuszczalnie podczas swojej służby wojskowej w WAAF, Barbara poznała swojego przyszłego męża wtedy por. pilota-nawigatora F/O (Flight Officer) Romana Grabowskiego, który służył w 301 Dywizjonie Bombowym Ziemi Pomorskiej im. Obrońców Warszawy (No. 301 Polish Bomber Squadron). Była to niewątpliwie miłość od pierwszego wejrzenia. W karcie służby wojskowej Barbary widnieje adnotacja, że 16 I 1947 została zapisana do Polskiego Korpusu Przysposobienia i Relokacji (PLKPR) a dalej, że została zwolniona do męża 14 II 1947 co oznacza, że wyszła za mąż za Romana w tym samym czasie, czyli z początkiem lutego 1947. Po demobilizacji młodzi postanowili wyemigrować do Argentyny, gdzie Roman mógł podjąć pracę bez nostryfikacji swego dyplomu inżynierskiego, uzyskanego na politechnice Zurychu w Szwajcarii, jeszcze przed wybuchem wojny. Roman został zatrudniony do budowy rurociągu naftowego łączącego Ziemię Ognistą z Buenos Aires. Pobyt w Argentynie w latach 1947-1953, był bardzo szczęśliwym okresem dla Barbary i Romana. Urodziły się tam Ich dwie córki Ewa i Hania. Po kilku latach postanowili zmienić swój kraj osiedlenia i wyjechali do Kanady. Osiedlili się w Ottawie, gdzie Roman otrzymał bardzo dobrą pracę jako inżynier w Defence Construction Limited w 1953. W latach 50-tych postawili zakupić letni cottage nad jez. Wadsworth, na Ontaryjskich Kaszubach, blisko cottage’u zaprzyjaźnionych z nimi pp. Garlickich z Ottawy.

Życie Barbary i Romana toczyło się pomiędzy Ottawą, Wadsworth Lake i Devil Lake blisko Kingston, gdzie Rodzice Barbary, Ewa i Mirosław założyli znany pensjonat Devil’s Lodge. Były to szczęśliwie lata Barbary i Romana. W Kanadzie urodziła się im najmłodsza trzecia córka Barbara. Po odchowaniu dzieci Barbara kontynuowała swoją edukację i otrzymała B.A. na Carleton University i Bachelor and Master in Arts degrees in Library Science na University of Ottawa. Ukończyła również wszystkie kursy dla M.A. in Slavistics (University of Ottawa). Barbara uczyła w University of Ottawa High School przez trzy lata, a następnie otrzymała pracę w MacArthur High School w 1971 jako dyrektor biblioteki, gdzie pracowała aż do przejścia na emeryturę. Barbara straciła męża Romana w 1975.

Barbara bardzo lubiła spędzać całe lato w cottage’u nad Wadsworth Lake na Kaszubach Ontaryjskich w okolicy Barry’s Bay. Prowadziła bardzo bujne życie towarzyskie i przyjmowała tam wielu gości, a najbliższych przyjaciół zapraszała na pobyty i kąpiel w jeziorze. Były to uczty duchowe dla nas by słuchać Jej opowieści z dawnych lat i przeżywać razem z Nią wszystkie wydarzenia. W małym saloniku w jej cottage’u na ścianach były zawieszone różne płaskorzeźby drewniane wykonane z korzeni i mapa Polski wyrzeźbiona w drzewie o kształcie przedwojennym. Barbara lubiła dzielić się z innymi i była duszą całego polskiego towarzystwa na Kaszubach. Bardzo lubiła podróżować i w swoich niezwykłych i dobrze zaplanowanych podróżach odwiedziła 71 krajów (łącznie z Chinami i Japonią). Jedna z Jej wizyt w Europie również objęła prywatną audiencję u Papieża Jana Pawła II. Barbara był poliglotką i znała pięć języków (polski, niemiecki, francuski, angielski i rosyjski). Była osobą znaną w polskiej małej kolonii w Ottawie i brała udział we wszystkich najważniejszych wydarzeniach, rocznicach świąt narodowych, wykładach nas Uniwersytecie św. Pawła, oraz specjalnych obchodach jak np. 50-lecia Stowarzyszenia Polskich Kombatantów czy Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie. Pracowała bez wytchnienia jako wolontariuszka w ramach Kół Pań tych dwóch organizacji. Zawsze wspomagała Polski Teatr w Ottawie, a także przez pewien czas była nauczycielką w Polskiej Szkole im Wiktora Podoskiego. Ile razy przyjaciele odwozili Ją do domu z różnych spotkań i uroczystości (m.in. ś.p. Jurek Dobrowolski i Stanisław Kielar).

Barbara Grabowski była wielokrotnie odznaczana za swoją służbę podczas wojny i za pracę w różnych organizacjach. Otrzymała dwukrotnie Medal Lotniczy, Złoty, Srebrny i Brązowy Krzyż Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Kanadzie, Srebrną Odznakę Honorową Federacji Światowej SPK w Londynie, Srebrną Odznakę Honorową Kongresu Polonii Kanadyjskiej (KPK) oraz wiele dyplomów uznania i wyróżnień. W 2018 została zaproszona na specjalny zjazd Weteranów II Wojny Światowej w Warszawie, w którym uczestniczyła mając 96 lat. Ostatnim swoim rozkazem Prezydent RP na Wychodźstwie, Ryszard Kaczorowski awansował wszystkich oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie o jeden stopień, a Barbarę Grabowską na stopień kapitana.

Dzisiaj żegnamy Panią Barbarę Grabowski w Domu Polskim SPK. Polonia straciła w Niej znakomitą Polkę, prawdziwą patriotkę i człowieka żyjącego przez całe swe życie dla innych.

Kochana Pani Basiu będziemy pamiętać wszystkie niezapomniane chwile spędzone razem z Tobą. Dzieliłaś się z nami radością życia.


Żegnaj Pani Basiu!
Żegnaj Barbaro!
Żegnaj nasz drogi Przyjacielu!

Niech Ci ziemia Kanadyjska lekką będzie!
We convey our deepest sympathy to Her Daughters: Mrs. Ewa Grabowski, Mrs. Hania Grabowski (Richard Mundell) and Mrs. Barbara McNab (Jack McNab), to Her Sister-in-Law, M-me Hanna Olszewski and Her Family, and Family in Canada and Poland.

Aleksander Maciej Jabłoński
Prezes
Oskar Halecki Institute in Canada

Ottawa, 25 IX 2021



W imieniu Rodzin Grabowskich i Olszewskich, Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, Koło Nr. 8 w Ottawie pragnie wyrazić serdeczne podziękowania wszystkim, którzy uczestniczyli w Mszy Św. Pogrzebowej oraz przemówienia w Domu SPK w sobotę 25 września.

Dla osób, które nie mogły uczestniczyć z powodu ograniczeń Covidu, informujemy, że filmy z tych dwóch wydarzeń będą dostępne na stronie McEvoy-Shields przez kilka tygodni.


Msza Św. Pogrzebowa: https://funeraweb.tv/en/diffusions/37258
Przemówienia: https://funeraweb.tv/en/diffusions/37260




On behalf of the Grabowski and Olszewski Families, the Polish Combatants’ Association, Branch Nr. 8 in Ottawa wishes to express its sincere thanks to everyone who attended the Funeral Service and Eulogy Reception on Saturday, September 25.

For individuals who were not able to attend due to Covid restrictions, we wish to inform you that videos of these two events will be available on the McEvoy-Shields website for a number of weeks.

Funeral Service: https://funeraweb.tv/en/diffusions/37258
Eulogy Reception: https://funeraweb.tv/en/diffusions/37260


Cześć Jej pamięci! 
We Honour Her Memory!





Maria M.: W pewnym małym miasteczku...

Pani Natalia, czyli nieszczęścia nie chodzą parami

Niektóre małe miasteczka mają swoisty urok. Czy jest to z powodu układu ulic, czy wpływa na to architektura zabudowań, a może to jego mieszkańcy przyczyniają się do tego?

Będąc osobą urodzoną i wychowaną w dużym mieście, przemieszczającą się wielokrotnie z miejsca na miejsce, z jednego kraju do drugiego, z kontynentu na kontynent, nigdy nie podejrzewałam, że zamieszkam w jednym z takich małych miasteczek. Nie piękno czyniło to miejsce szczególnym, ale jego specyficzny charakter. Położone na kilku niewielkich wzniesieniach, spacerującym po ulicach mieszkańcom dawało poczucie przestrzeni i perspektywy. Jednocześnie domy w wielu miejscach stłoczone a otoczone ogrodami na przodzie i z tyłu budynków, sprawiały wrażenie kolorowych enklaw. Stare drzewa rozpościerające konary ponad trawnikami i jezdniami, formowały ramy zieleni i cienia w gorące dni lata. Liczne elementy dekoracyjne, z czasów, kiedy każdy nowo powstający dom różnił się drobnymi detalami od domów sąsiadów, wzbudzały zainteresowanie przechodniów. Samochody przesuwały się po jezdniach powoli, dając pierwszeństwo pieszym. Łatwo zauważalne urząd pocztowy, bank, czy lokalna apteka, położone były wzdłuż głównej ulicy. Częstokrotnie nie samochód był środkiem lokomocji, ale rower lub nogi mieszkańców. Komfort bliskości miejsc niezbędnych do codziennego życia, uwalniał petentów od pośpiechu. W takich miejscach prawie wszyscy znają się od dziecka lub od wielu lat, z wyjątkiem przybyszów jak ja. Pojawiających się z niewiadomego kierunku bez zapowiedzi.

Zwykle w tego typu miasteczkach jest jedna lub dwie szkoły podstawowe. Rano i po południu autobusy cyrkulują ulicami przewożąc dzieci w kierunku szkoły i w kierunku domów, wczesnym popołudniem. Populacja uczniów nie jest bardzo liczna, a budynki szkolne niezbyt duże. Nauczyciele najczęściej znają dzieci od najmłodszych, do tych opuszczających szkołę.

Panią Natalię, dyrektorkę jednej ze szkół podstawowych, poznałam całkiem przypadkowo. Niewielkiego wzrostu, z włosami zwykle w nieładzie, zawsze uśmiechnięta, entuzjastyczna, gotowa do nowych projektów i oddana sprawom dzieci i młodzieży.

Będąc reprezentantką jednej z organizacji działającej w miasteczku i najbliższej okolicy, nawiązałam z nią kontakt przy organizowaniu pomocy dla dzieci pochodzących z rodzin o niskich dochodach. Pomoc miała polegać na zbiórce książek przeznaczonych na prezenty świąteczne. Moim zadaniem było koordynowanie działalności pomiędzy różnymi instytucjami czy organizacjami wyrażającymi zainteresowanie w partycypowaniu w tej inicjatywie. Lista potencjalnych uczestników była dość długa, ze wszystkimi nawiązałam kontakt a niektórych miałam sposobność odwiedzić.

Podczas pierwszej rozmowy telefonicznej z Panią Natalią ustaliłyśmy termin mojej wizyty w szkole. Gdy zjawiłam się w zaplanowanym czasie, zastałam ją krążącą po korytarzach, pomiędzy uczniami i nauczycielami, podczas przerwy w zajęciach obowiązkowych. Towarzyszyłam jej przez pewien czas, wdychając specyficzny zapach szkolnych pomieszczeń, oddychając atmosferą ciągłego nieładu poruszających się wokół mnie dzieci. Dawno zapomniane poczucie przynależności do tego unikalnego organizmu jakim jest szkoła wróciło do mnie nieoczekiwanie. Organizmu, który żyje swoim własnym życiem pod skorupą szkolnych murów tylko wtedy, gdy jego dwa podstawowe składniki, dzieci i nauczyciele są obecne. Podczas dni wolnych, czy wakacji ten dziwny twór zamiera w bezruchu i ciszy, w cierpliwym oczekiwaniu na powrót tych którzy podtrzymują jego istnienie.

Nasza rozmowa odbyła się w gabinecie dyrektora szkoły. Był to gabinet raczej z nazwy jedynie, gdyż oprócz biurka i regałów z książkami nic więcej się w nim nie mieściło. Po krótkim kurtuazyjnym wstępie z obu stron przedstawiłam zarys projektu. Pani Natalia zadała kilka pytań dotyczących jego przebiegu, jak również zasygnalizowała praktyczne sugestie dotyczące jego realizacji. Ustaliłyśmy datę ponownego spotkania za tydzień, aby omówić ostatnie detale.

Bardzo często przy okazji tego typu spotkań, rozmowa dotyka również spraw personalnych osób w nim uczestniczących. Pani Natalia wspominała pierwsze lata pracy w szkole, gdzie teraz pełniła funkcje dyrektora. Okazało się, że po kilku latach pracy postanowiła z mężem kupić dom w jej pobliżu. W międzyczasie dwie córki po skończeniu szkoły podstawowej i średniej wyprowadziły się do większych miast, w celu kontynuowania edukacji. Małżeństwo przetrwało nieco dłużej, ale obecnie Pani Natalia samotnie zamieszkuje w domu, który oczywiście jest za obszerny dla jednej osoby, ale przyzwyczaiła się do miejsca tak bardzo, że decyzję o jakiejkolwiek zmianie odkłada z roku na rok. Typowo na początku września obiecuje sobie, że na wiosnę wystawi dom na sprzedaż. Minęło już wiele wrześniowych obietnic i wiosennych terminów a Pani Natalia nadal mieszka przy ulicy Parkowej numer 24.

Ja ze swojej strony opowiedziałam jej pokrótce co spowodowało, że zamieszkałam w jednym z okolicznych małych miasteczek. Nadmieniłam również o pewnym okresie mojego życia, kiedy to moja kariera zawodowa dotykała szkolnictwa. O uczuciach jakich doznałam wchodząc do szkoły, pierwszy raz po wielu latach i o wspomnieniach, których nie wywoływałam od dawna.

Na dzień przed wyznaczonym spotkaniem Pani Natalia zadzwoniła do mnie prosząc o przeniesienie go na inny termin. Niespodziewane zmiany w jej codziennej rutynie wymagały podjęcia natychmiastowych kroków. Brzmienie jej głosu oraz treść wypowiedzi były dość zagadkowe, ale ponieważ znałyśmy się tylko na płaszczyźnie zawodowej, nie zadając pytań zaproponowałam abyśmy po prostu przesunęły spotkanie o tydzień. Zapisałam w kalendarzu właściwą notatkę i będąc zajęta innymi sprawami wkrótce zapomniałam o naszej rozmowie.

Jak zwykle w niedzielne przedpołudnie przeglądałam lokalne gazety. W jednej z nich zdjęcie o szczególnej wymowie zwróciło moją uwagę.

Na tle szczątek spalonego domu stało kilka osób. Rodzice i czworo dzieci, poszukiwali miejsca zamieszkania, dostępnego natychmiast na czas właściwie nieokreślony, w domyśle do momentu odbudowy domu. W artykule zamieszczonym pod zdjęciem była pokrótce przedstawiona historia katastrofalnego w skutkach zdarzenia. Późnym wieczorem, kiedy dzieci już spały, matka postanowiła przygotować obiad na następny dzień. W międzyczasie skończyła pranie i przygotowała drugie śniadanie dla czworga dzieci. Na koniec uruchomiła zmywarkę i zapominając o włączonej kuchence i gotującym się rosole, wyszła z kuchni. Nad ranem ojciec obudził się pierwszy, zapach rozgrzanego metalu, żarzącego się w kominku drewna i topiącego się plastiku, wyrwał go z głębokiego snu. Gdy otworzył gwałtownie drzwi sypialni, natychmiast zdał sobie sprawę co się wydarzyło. Było już za późno na ratowanie pościeli, ubrań a nawet pamiątek rodzinnych, pozostało jedynie w pierwszym miejscu ratować dzieci. Kiedy wszyscy sześcioro stanęli przed domem sąsiada znajdującym się po drugiej stronie ulicy, domu już prawie nie było. Płomienie ognia pełzały jeszcze po tym co kiedyś było ścianą i dachem a reszta przeistoczyła się w chmurę ciemnoszarego dymu. Na końcu artykułu jego autor zwracał się z prośbą do mieszkańców małego miasteczka o wszelką możliwą pomoc. Rodzina w trybie natychmiastowym potrzebowała dachu nad głową.

W poniedziałek rano zadzwoniłam do redakcji lokalnej gazety, w której opublikowany był artykuł i zaoferowałam swoją pomoc.

- Bardzo dziękujemy w imieniu poszkodowanej rodziny, ale oprócz kilku drobiazgów dla dzieci właściwie nic więcej nie jest potrzebne - poinformował mnie głos młodej kobiety po drugiej stronie telefonu.

- Ale przecież nieszczęście dopiero co się zdarzyło, jak jest możliwe, że tak szybko zdołano zgromadzić wszystko niezbędne do życia dla tylu osób?

- Odzew mieszkańców miasteczka był natychmiastowy a zakres pomocy przekroczył wszelkie oczekiwania - odpowiedziała kobieta.

- A w takim razie, czy mogę jeszcze spytać, gdzie rodzina będzie mieszkać? - kontynuowałam nie chcąc ustąpić.

- Otóż jedna z mieszkanek zaproponowała rodzinie zajęcie jej posesji, na konieczny czas potrzebny do odbudowy domu, przenosząc się jednocześnie do wynajętego mieszkania - brzmiało uprzejme wyjaśnienie.

Nie miałam już więcej pytań, nie to nieprawda miałam jeszcze więcej pytań po zakończeniu rozmowy niż na jej początku. Kim jest osoba, która udostępnia własny dom dla innych w będących w potrzebie? Czy jest to członek rodziny, przyjaciel, czy ktoś zupełnie rodzinie nieznany? Czym kieruje się rezygnując z wygody mieszkania we własnym miejscu na rzecz pomocy innym w nieszczęściu?

Przez pewien czas przeglądałam systematycznie wszystkie lokalne gazety, oczekując, że chociaż w jednej znajdę odpowiedź na moje pytania. Niestety żadna z nich nie powróciła już do tej historii a ja sama uznałam, że prawdopodobnie zainteresowane strony wolały nie tylko nie wracać do tej sprawy, ale również nie ujawniać żadnych szczegółów.

Tak jak było ustalone z Panią Natalią spotkałam się w jej gabinecie. Jak poprzednio przywitała mnie z uśmiechem i entuzjazmem. Omówiłyśmy wszelkie niuanse wspólnego projektu, potwierdziłyśmy terminy oraz ustaliłyśmy formy komunikacji. Na koniec rozmowy zapytałam ją czy czytała wspomniany przeze mnie artykuł o rodzinie, która w tak nieoczekiwany sposób straciła wszystko co posiadała.

- Ależ oczywiście, wszystkie dzieci z tej rodziny uczęszczają do tej właśnie szkoły - odpowiedziała - znam również rodziców.

- Jak to dobrze, że natychmiast znalazła się osoba, która udostępniła swój własny dom - powiedziałam.

- Zwykle mówimy, że nieszczęścia chodzą parami, w tym przypadku popularne powiedzenie się nie sprawdziło. Dobry uczynek mieszkanki naszego miasteczka zapobiegł temu - dodała pani Natalia z uśmiechem.

Wspólny projekt jakiego podjęłyśmy się kilka tygodni temu dobiegał końca. W wyniku współpracy, nie tylko z panią Natalią, ale również z innymi lokalnymi organizacjami udało się zgromadzić wiele książek dla dzieci z rodzin w trudnej sytuacji. Wszystkie trafiły do nich w postaci świątecznych prezentów.

Minęło kilka miesięcy, może około roku od kiedy pierwszy raz spotkałam Panią Natalię. Widywałyśmy się co prawda kilkakrotnie przy okazji partycypowania w różnych innych projektach, ale nigdy nie miałyśmy okazji, żeby ze sobą porozmawiać. Pewnego razu będąc w lokalnej bibliotece zauważyłam ją pomiędzy regałami wypełnionymi książkami.

- Dobry wieczór - powiedziałam przyciszonym głosem.

Pani Natalia spojrzała na mnie nie widzącym wzrokiem, zanurzona w stronach książki jaką trzymała w ręce. Po chwili uśmiechnęła się do mnie, rzeczywistość zaistniała ponownie w postaci mojej osoby.

- Ah, doby wieczór, co za niespodziewane spotkanie. Właśnie wybieram książkę do przeczytania na dzisiejszy wieczór - odpowiedziała, wyraźnie ucieszona z niespodziewanego spotkania.

Opuściłyśmy z bibliotekę w tym samym czasie. Byłam ciekawa co nowego, jeśli było to coś nowego, zdarzyło się w jej szkolnym i prywatnym świecie.

- Właściwie nic specjalnego - stwierdziła pogodnym tonem - może tylko tyle, że przeprowadziłam się z powrotem do mojego domu.

Spojrzałam na nią z zaciekawieniem. Cóż mogło oznaczać to stwierdzenie?

- Rok temu udostępniłam swój dom rodzinie, która w nieoczekiwany sposób straciła dach nad głową, z powodu pożaru. Rodzice z czwórką dzieci nie mieli, gdzie zamieszkać. Zaproponowałam, żeby zamieszkali u mnie a ja na czas odbudowy ich domu przeniosłam się do wynajętego mieszkania. Jestem sama, nie potrzebuję wielu wygód, a rodzina pomimo niefortunnych okoliczności powinna funkcjonować prawidłowo. Dzieci zasługują na dogodne warunki do nauki a rodzice na wygodne miejsce do odpoczynku. Kilka dni temu moi „lokatorzy” przenieśli się do własnego domu a ja wróciłam do siebie. Z jednej strony rok to długi okres czasu, z innej to tylko moment naszego życia.

Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że odnalazłam odpowiedź na jedno z moich pytań, jakie zadałam sobie po przeczytaniu dramatycznej historii jednej z rodzin naszego miasteczka.

Osobą, która udostępnia własny dom dla innych, będących w potrzebie była Pani Natalia, głęboko zaangażowana w sprawy małego miasteczka, gotowa pomóc w każdej chwili potrzebującym, z włosami w nieładzie, zawsze pogodna i uśmiechnięta. Zaistniała w moim życiu niespodziewanie jako osoba nieznana a jednocześnie jako przyjaciel dawno zagubiony i spotkany ponownie. Dopiero po upływie pewnego czasu od naszego spotkania, dowiedziałam się o przebiegu wydarzeń jaki przedstawiłam w opowiadaniu, o jej dobrym uczynku, który zapobiegł dopełnieniu się popularnego powiedzenia - nieszczęścia chodzą parami



Maria M.
mariam7@mail.com

  

Komunikaty Parafii Św. Jacka Odrowąża w Ottawie

Zapisy na msze święte
Z wielką radością informujemy, że wróciły zapisy on-line na msze święte niedzielne - sobota godz. 17:00, niedziela 8:30 (w jęz. angielskim), 10:00 i 12:00.
Zapisy na niedzielne msze św. można dokonywać od godziny 14:00 (2:00 PM) w poniedziałek do godz. 22:00 (10:00 PM) w piątek na stronie
https://swjacek.ca/en/events/registration-for-masses

Nie jest wymagana rejestracja na msze święte w dni robocze: wtorek - piątek.

SPOWIEDŹ ŚWIĘTA
Możliwość spowiedzi świętej w sobotę i w niedzielę, 30 min przed każdą Mszą św.


MODLITWY NA CMENTARZACH
Pinecrest -  3 października o godz. 15:00
Notre Dame- 17 października o godz. 15:00
Beechwood - 17 października o godz. 15:45
Hope -      24 października o godz. 15:00

I KOMUNIA ŚW.
Prosimy o zapisywanie dzieci do I Komunii św. W tym roku zapisujemy dzieci urodzone w 2013 roku, lub wcześniej. Katechezy rozpoczną się w październiku.

Jest możliwość zapisania dziecka do grupy polskiej albo angielskiej.

BIERZMOWANIE
Prosimy o zgłaszanie do biura osób chcących przystąpić do Sakramentu Bierzmowania.

Jeśli masz któreś z objawów wirusa lub przeziębienia - zostań w domu i uczestnicz we mszy św. transmitowanej na żywo:  https://swjacek-tv.click2stream.com/

Strona internetowa parafii Św. Jacka Odrowąża w Ottawie https://SwJacek.ca/
Biuro parafialne 613-230-0804  office@Swjacek.ca
Biuro jest zamknięte, ale można kontaktować się telefonicznie lub przez e-mail.
 
Adres:   201 LeBreton St. North, Ottawa, ON K1R 7H9
 
Odwiedzaj stronę https://SwJacek.ca/ w celu uzyskania najnowszych informacji, w tym o mszach świętych transmitowanych z kościoła Św. Jacka Odrowąża w Ottawie drogą internetową.


Transmisja Mszy Świętych z kościoła Św. Jacka Odrowąża w Ottawie
Msza święta (Saint Hyacinth Parish Ottawa)   
https://swjacek-tv.click2stream.com/

Będą transmitowane wszystkie msze święte. Poniżej godziny regularnych mszy świętych:
  • dni powszednie (wtorek – piątek)  godz.19:00
  • niedzielne msze święte: sobota 17:00; niedziela godz. 8:30 (ang), 10:00, 12:00.
W archiwum na Youtube można będzie znaleźć jedynie niedzielne msze święte z godz. 10:00.
Archiwum mszy świętych:  https://www.youtube.com/channel/UCo3oLZinBsfEnQiOsM7FfGw


Wpłaty "na tacę" i inne datki na cele parafii poprzez parafialną witrynę internetową
Przy obecnych restrykcjach, praktycznie jedynymi metodami, którymi możemy wspomagać naszą parafię są datki poprzez internetową stronę Paypal, czeki wysłane pocztą lub wrzucone do skrzynki przy plebanii.

W celu złożenia datku "na tacę" należy kliknąć na stronie  https://swjacek.ca na "Ofiara na kościół" w prawym górnym rogu 



Wiadomości z Internetu

 
Chcesz mieć codzienny kontakt z Komunikatami Ottawskimi (KO)
- dołącz do friends lub kliknij na guzik "follow"


Covid-19 z drugiej strony

Tym razem Covid-19 z drugiej strony, tzn. nie tej znanej nam z mediów "głównego nurtu" - kanadyjskich stacji telewizyjnych, radia i gazet. Zgodnie z oficjalnymi danymi, mamy w Kanadzie ponad 75% populacji "fully vaccinated". Tutaj brane pod uwagę są osoby z grup wiekowych, które mogą być szczepione. W samej Ottawie ten procent przekracza 85%. Mimo tak wysokiego procentu zaszczepionych, rządy federalny i prowincjonalne wprowadzają obowiązek szczepień przeciw wirusowi Covid-19 dla wielu grup społecznych. Dodatkowo wprowadzana jest segregacja społeczeństwa na "zaszczepionych" i "niezaszczepionych". Definicja "zaszczepionych" ulega ciągłym zmianom. Ostatnio obowiązywała terminologia "w pełni zaszczepionych" (fully vaccinated). W Kanadzie znaczy to: zaszczepieni dwoma dawkami, w tym każda z dawek może być materiałem z innej firmy farmaceutycznej, np. pierwsze szczepienie materiałem Astra Zeneca, druga dawka Moderna. Unia Europejska i większość innych krajów wymaga podwójnych dawek szczepionką tej samej firmy farmaceutycznej. W związku z tym, kanadyjscy turyści podróżujący po świecie oraz np. wybierający się na rejsy na statkach turystycznych zaskakiwani są odmową wejścia na pokład, mimo zapewnień rządu premiera Trudeau, że druga dawka z innej firmy to nawet jest lepsza, gdyż zwiększa odporność.  Oczywiście, zwiększanie odporności nie zostało potwierdzone odpowiednimi badaniami a jedynie jest to po prostu opinia polityków i dziennikarzy. Wszystkie firmy farmaceutyczne, produkujące szczepionki kowidowe, ostrzegają, żeby nie mieszać szczepionek.

Definicja "zaszczepionych" właśnie ulega kolejnej zmianie. W niedługim czasie będzie obowiązywać trzecia dawka, nazywana w Kanadzie "booster shot" a w Polsce "dawka przypominająca". Wkrótce, mieszkańcy prowincji Ontario będą musieli uaktualnić wpisy w "paszporcie szczepionkowym", żeby mogli wchodzić do takich miejsc jak restauracje, muzea, kina, sale ćwiczeń, itd. Za kilka kolejnych miesięcy, wiosną 2022, spodziewać się należy nowej definicji, gdy nakazana będzie czwarta dawka. Jeszcze nie ma przygotowanej nazwy tej dawki. A może już jest, ale jeszcze nie została podana do wiadomości publicznej. Podobno w "paszporcie szczepionkowym" jest przewidziane jedynie miejsce na 10 wpisów. Przy takim tempie zmiany definicji szczepień, konieczna będzie wymiana paszportu po około 30 miesiącach.

Poniżej trzy przykłady artykułów na temat obowiązku szczepienia, praw obywatelskich, restrykcji, wskazówek prawnych, aspektów etyki lekarskiej, itd. Na internecie można znaleźć bardzo wiele źródeł z podobnymi informacjami.



WHY I AM NOT YET VACCINATED AGAINST COVID-19.

J. BARRY ENGELHARDT MD CCFP

AUGUST 15, 2021
    James Barry Engelhardt
This article is not meant to change anyone’s mind about vaccinating against COVID-19. The purpose of this article is to explain my present position for not vaccinating and to demonstrate that those who are not yet prepared to be vaccinated are not automatically foolish, evil, selfish conspiracy theorists but simply people who want maximal transparency, science and truth telling during these challenging times.

First, let me explain my background. I am 64 years old and graduated medical school at the University of Toronto in 1982. I then completed a three-year residency at Queen’s University in Family Medicine (General Practice, GP) in 1985, during which I obtained certification in GP-anaesthesia. I retired in 2019 and during my career I delivered about 800 babies, gave thousands of anaesthetics, worked in emergency and ICU, managed inpatients in hospital, did palliative care (including in patients’ homes), did some teaching at the University of Ottawa, provided care to patients in nursing homes for 25 years and completed a Master’s degree in Bioethics at the University of Toronto in 2006. I was also the founding president of the Orangeville Family Medicine Centre, which is still providing excellent care to more than 20 000 patients today. I had a very busy, diverse and satisfying career.

Having said that, I would not be writing this article if I were still practising today. Why? Because, like most of my colleagues who are still in practice (and who happen to agree with my perspectives on the pandemic), I would be afraid to speak up (as they are) for fear of being let go at my place of work and afraid that I would lose my license for going against the political narrative of COVID.

I am one of the most pro-vaccine individuals you will ever meet. In my book ‘Musings of a Medical Dinosaur’ I unequivocally stated that immunizations are the single most important contribution medical science has given the world, bar none. I have throughout my entire life always been fully vaccinated as have my wife, our children and grandchildren. I have either personally administered or overseen the delivery of literally thousands of vaccines (likely tens of thousands) over my career and consider that to be the most good I have done for my patients. So, it would be completely inaccurate to describe my position on the COVID vaccines as representative of vaccine hesitancy; nothing could be further from the truth.


[...]

This article is not primarily about a virus called COVID. And it is not primarily about me. It is about my duty as a senior citizen with a medical degree, nearly forty years of clinical experience and a degree in bioethics, to stand up for what is right for my children and grandchildren. As a species we have suffered too much by ignoring consent for too long to allow irrational fear to poison us into completely abandoning the concept of consent. As Desiderata says, ‘speak your truth quietly and clearly’ and that is what I am doing in this article. I am prepared to accept whatever abuse people want to throw my way. The risk of being wrong or being maligned are the price I am willing to pay to act in good conscience. I have lived a long and healthy life. I believe my children and grandchildren have the right to the same.

Read all (PDF file):     Why_I_am_not_vaccinated.pdf


______

Doctor Barry Engelhardt jest związany z Ottawą i Renfrew County.

Strona autora:  http://www.jbarryengelhardtbooks.com

______

Dodatkowe informacje o etyce lekarskiej i wymaganej zgodzie obywatela.

Fifty Years Later: The Significance of the Nuremberg Code
Evelyne Shuster, Ph.D.
https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/nejm199711133372006

BRITISH MEDICAL JOURNAL No 7070 Volume 313: Page 1448,
7 December 1996.
The Nuremberg Code (1947)
https://media.tghn.org/medialibrary/2011/04/BMJ_No_7070_Volume_313_The_Nuremberg_Code.pdf




Another article by doc Barry Engelhardt worth reading. It was his New Year's wish for 2021. It is still very much valid. He is analyzing different aspects of the actions during Covid-19 vs. bioethics and future implications of these actions. Read entire article to get full picture.


A note from Doc Barry Engelhardt

A New Year’s Wish for 2021


In 2004, at age 47 with a busy practice and three children, I started a 2-year master’s degree in Bioethics at the University of Toronto. Why? This may sound bizarre, but at that point, despite having practiced medicine for more than 20 years, I really did not understand what I did for a living. My time at U of T proved highly beneficial and I would like to share with you what I learned.

The practice of medicine has been around in one form or another for thousands of years. Its premise seemed fairly straightforward: good people doing good things for good reasons in the hope of improving both the quantity and quality of life of others.

It might seem that such a premise would be foolproof. Afterall, what could go wrong with such a wonderful triad of good people, good actions and good intentions?

Less than a century ago elderly patients in nursing homes were injected with cancer cells, without their or their family’s knowledge, in the hope of understanding more about cancer.

The Tuskegee Syphilis Experiment ran for four decades (finally ending in 1972!) during which black men were deprived of available literally lifesaving treatment for syphilis (again without their knowledge) in order to understand the natural progression of syphilis.

During World War II, prisoners were placed in the path of explosives in order to devise the most lethal and sublethal design for explosives to be used against the enemy in order to maximize the likelihood of Germany winning the war. It goes without saying that these extremely unfortunate individuals did not consent to such ‘studies’.

You may be asking yourself what kind of monsters would do such things? (And note that all of these events occurred within the last 100 years. We don’t even want to imagine what happened in the medieval ages and before!)

Shockingly, the people either initiating or monitoring such ‘research’ mentioned above were not monsters at all. Many had families and successful professional careers. They were researchers, scientists, experts, and medical doctors all sincerely believing that they were good people performing good research with the best of intentions, the betterment of the rest of humankind.

What they didn’t understand, and few people did at the time or before, was that good people, good actions and good intentions are necessary but NOT sufficient to ensure that bad things don’t happen. What they failed to realise was that in any endeavour involving two different individuals or groups of individuals, the ones performing the acts must engage the other party, the receivers of such actions, using a process referred to as consent, in order to make the situation maximally ethical.

In other words, a fundamental and core principle is that every human life is sacred and must be granted equal respect for making decisions about what is done to them, even actions designed to be beneficial. No matter what the reason or potential for good, we ought not use people like things to advance our agendas, no matter how well-meaning.

The discipline of Bioethics arose in the 1950’s from such a principle, particularly in response to the heinous research experiments above. The concept of consent involves three aspects: 1) Capacity (the ability to make rational decisions); 2) Disclosure (the transmittal of information necessary to make decisions); 3) Voluntariness (the right to make decisions freely).

Many people have been worried about COVID. I have been much more concerned with the ethics undergirding our response to it. In particular, I refer to the issue of consent. But the most worrisome aspect is the lack of voluntariness.

There are times when our individual civil liberties can be justifiably suspended by the government. But these are serious situations with very specific, time-honoured guidelines established after thorough vetting via publicly elected or appointed representatives. Suspending the civil liberties of individuals, let alone entire societies, is not to be done lightly. The benefits must be both commensurate with the seriousness of the potential harm and obtainable with no lesser intervention. I posit that the benefit of the present interventions does not justify the risks and harms that the interventions produce both now and in terms of future repercussions. I do not believe that COVID is sufficiently lethal nor serious enough a pandemic to justify such heavy-handed measures.

 I do not believe that these measures should be instituted without hearing from scientists who hold opinions that are contrary to the present narrative.  Free speech is critical in a free society and censoring those with alternative viewpoints is highly dangerous. We did not elect any politicians because of their platform for managing a pandemic and in a democracy the citizenry have not only the right but the duty to ask questions and request complete transparency from their elected officials in such a unique set of circumstances.

So, for example, it is one thing to be quarantined for 2 weeks if I have known, active tuberculosis until medications become effective, but it is something else entirely to tell me who I can and cannot have Christmas dinner with in my own home when neither I, nor my invitees, are known to have any serious communicable disease at all.

...

I know that in writing this article I am likely to scare a lot of people who are already very scared. I know that I am likely to irritate a lot of people who are very scared. But having obtained a degree in bioethics I feel morally compelled to do so. For far too long people turned a blind eye to abominable behaviours by believing that good people doing good actions with good intentions guaranteed good results. Sadly, without consent, they don’t. So, it is time that experts and politicians were made to face up to this reality.

Let’s each of us make a New Year’s resolution to contemplate these ideas, spread the word to those we know and love and ask that they do the same. Never underestimate how much good a little grassroots courage can accomplish!

Our grandchildren will thank us.


Happy New Year!

Barry
J. Barry Engelhardt MD MHSc (Bioethics)

Read all:
https://www.tonu.org/2021/01/02/a-note-from-doc-barry-engelhardt




Your rights being violated !
Vos droits sont violés !

Know your rights and defend them !
Connaissez vos droits et défendez-les !

You may find information on your rights and legal solutions by clicking on the below link.
Vous pouvez trouver des informations sur vos droits et solutions juridiques en cliquant sur le lien ci-dessous.



_________________________________________

Komunikaty Ottawskie - 1 października 2021

https://komott.net
______________________________________________